Dana White nie rozumie krytyki walki Chimaev vs. Diaz. „Wszyscy chcą to zobaczyć!”
Wiele osób uważa, że zestawienie Nate’a Diaza z Khamzatem Chimaevem w ostatniej walce Amerykanina jest wielkim błędem. Dana White nie zgadza się jednak z krytyką.
Nate Diaz otrzymał w końcu to, o co wielokrotnie prosił największą federację MMA na świecie – ostatni pojedynek z jego obecnej umowy. Amerykanin ma wystąpić na UFC 279, gdzie zmierzy się ze wschodzącą gwiazdą organizacji – Khamzatem Chimaevem.
Choć oczywiście samo UFC mocno promuje tę walkę, jako jedną z największych w tym roku, to są w tym wszystkim odosobnieni. Bukmacherzy praktycznie natychmiast skreślili Diaza w starciu z „Wilkiem”. Przykładowo w STS kurs na zwycięstwo Stocktończyka wynosi aż 8.00, a Szweda 1.08. O ile stawiając 100 zł na underdoga wygrywa się ponad 700 zł, o tyle obstawiając wygraną Chimaeva wygrana wynosi… niewiele ponad 95 zł.
Mimo wszystko Dana White nie zwraca uwagi na uwagi. Po pierwszym odcinku nowego sezonu Dana White’s Contender Series prezydent UFC bronił zestawienia twierdząc między innymi, że sam Diaz prosił o ten pojedynek. Ponadto uważa, że to naprawdę nieźle zapowiadająca się walka i wywołała niemałe poruszenie w sieci.
– Bardzo mi zależy na Nacie. Lubię go, a on sam przyszedł do nas długo przed tym, zanim dogadaliśmy ten pojedynek. Gadaliśmy o tym, że to jego ostatnia walka i powiedziałem mu: „Słuchaj, młody. Myśląc o tych wszystkich wojnach, które Nate Diaz stoczył, o tych niesamowitych i wielkich walkach, które toczył w UFC – idź i rób co ci się podoba.
– Ale dogadanie z nim pojedynku nie jest tak proste, jak się wydaje. Wszyscy pytają: „dlaczego nie dasz mu walki?” Cóż, prosił o Francisa Ngannou. Mógłbym tak wymieniać do końca życia, ale nie będę. Zrobiliśmy to, tej walki chciał. To dobre zestawienie, to walka, którą wszyscy chcą zobaczyć. Wzbudzi w ludziach zainteresowanie, dlatego też zrobiliśmy tę walkę.
Prezydent UFC przyznał, że bez względu na to, jak potoczy się wrześniowy pojedynek z Chimaevem, smuci go myśl o pożegnaniu z Diazem. Amerykanin występuje w największej federacji MMA na świecie nieprzerwanie od 2007 roku, gdy wygrał piąty sezon The Ultimate Fightera.
– To zawsze jest przykre. Jessica Eye odwiesiła niedawno rękawice, tak samo „Cowboy”, który przyszedł mi podziękować przed kilkoma dniami. To najgorsze w zawodowym sporcie: wszystko kiedyś się kończy. Ja chcę po prostu, by wszyscy odchodzili, kiedy trzeba. Każdy może robić co chce. Jeśli po odejściu chcą walczyć – droga wolna.