Bonus BGC podaje przyczynę porażek: „To nie wina trenerów. Leki psychotropowe powodują, że na walkach nie jestem agresywny”
Bonus BGC po kolejnej porażce zebrał się na szczere wyznanie i zdradził, dlaczego wciąż przegrywa swoje pojedynki w MMA, mimo ciężkich treningów.
Piotr Witczak pierwszy pojedynek w klatce stoczył jeszcze w 2014 roku. W debiucie przegrał z Andrzejem Michalczykiem w drugiej rundzie. Do klatki powrócił po 4 latach, żeby na Fame MMA 2 zmierzył się z Sebastianem Nowakiem, który również wygrał przed czasem w drugiej rundzie. Kolejnymi rywalami Bonusa BGC byli Taxi Złotówa i Marcin Najman. Oni wygrali swoje starcia już w pierwszej odsłonie.
Tym razem Bonus BGC, który przeszedł przemianę zarówno fizyczną, jaki i mentalną, zapowiadał, że bez problemu rozprawi się z debiutującym w klatce Japczanem. W klatce rzeczywiście Witczak był przygotowany lepiej kondycyjnie i lepiej wyprowadzał ciosy. Jednak mimo sporego progresu jedyną różnicą w porażce było to, że tym razem przegrał przez decyzję sędziów.
Po gali High League był załamany i przyznał, że musi wszystko przemyśleć. Szybko jednak przekazał wiadomość, że będzie walczył do samego końca i nie zamierza się poddawać. W kolejnym szczerym wpisie zdradził, dlaczego przegrał kolejny pojedynek, mimo umiejętności, które nabył, ciężko trenując:
– Na samym wstępie chciałbym przeprosić wszystkich moich trenerów, którzy poświęcili mi swój czas, a w szczególności Marcina Konika. Jest on dla mnie nie tylko trenerem, lecz również przyjacielem. Jest dla mnie jak brat. W każde przygotowania do walk wkłada całe serce. Jeździ ze mną do innych trenerów, a także udostępnia im salę, by mogli przyjechać do mnie i mnie trenować.
Nie pokazuję tego w mediach społecznościowych, ponieważ nie wszyscy trenerzy sobie tego życzą. Do każdych przygotowań do walki trenuje mnie nie tylko Marcin Konik, lecz także wielu innych trenerów od boksu, od tajskiego boksu, od zapasów, od brazylijskiego jiu-jitsu oraz MMA. Za te wszystkie przygotowania chciałbym podziękować i przeprosić, że nie byłem szczery ze swoimi trenerami, a przede wszystkim z Marcinem Konikiem, który dowiedział się całej prawdy w samochodzie, w drodze powrotnej z Gdańska.
Nie dowierzał, jak to jest możliwe, że w walkach nie pokazuje umiejętności nabytych podczas treningów i sparingów oraz agresji. Moja kobieta wyjawiła trenerowi prawdę. W trakcie przygotowań do walk, w tym również do ostatnich z Marcinem Najmanem i Japczanem nie brałem leków psychotropowych i antydepresantów, które dawno temu zapisał mi lekarz. Gdy nie biorę leków widać moją agresję na treningach.
Agresję, której brakuje mi na walkach, a brakuje jej dlatego, że na tydzień przed walkami wracam do domu i biorę leki. Biorę je również przed walką. Trener Marcin Konik nigdy o tym nie wiedział. Branie leków powoduje, że na walkach nie jestem agresywny, nie potrafię się skupić i pokazać wszystkiego czego się nauczyłem. To jest główny powód, dlaczego mi nie wychodzi. To nie wina trenerów. Można powiedzieć, że moja również nie bo za chorobę nikt nie może. Chcę trenować sporty walki.
Kocham ten sport i nigdy się nie poddam. Zrobiłem tak wiele ze swoim życiem i zdrowiem, że będę walczył, aż do końca, póki serce będzie mi bić! Kibice oraz wszyscy muszą o tym wiedzieć. Zacząłem chorować od słynnego wywiadu Lufa Pytanie, gdzie prawie odszedłem z tego świata. Miałem tyle promili, że lekarze byli w szoku, że przeżyłem. Pozostawiony na pastwę losu. Napiszę kiedyś biografię i opowiem o wszystkim. Lżej mi teraz na sercu.
Źródło: Instagram
- Potężna siła ciosów Pereiry. Rywal oślepł na jedno oko w walce o pas UFC!
- Bartosiński przerwał milczenie! Zabrał głos po porażce z Mamedem na KSW 100
- Niemiłe zaskoczenie? Znamy rywala Labrygi na gali Babilon MMA 50
- Bombardier na GROMDA 19! Były rywal Pudziana zawalczy na gołe pięści
- Muradov wolał FAME od KSW! Niebawem walka w rzymskiej klatce