Boks

Artur Binkowski wrócił do Polski! „Ja olimpijczyk, nie alkoholik!”

Kanadyjski bokser polskiego pochodzenia Artur Binkowski powrócił do kraju. Uczestnik igrzysk olimpijskich z 2000 roku udzielił głośnego wywiadu Michałowi Cichemu.

Urodzony w Bielawie pięściarz w bardzo młodym wieku wyjechał do Kanady, którą w wieku 25 lat reprezentował w Sydney na igrzyskach olimpijskich. Binkowski zajął tam 8. miejsce w klasyfikacji generalnej, a już rok później przeszedł na zawodowstwo.

Po wielu latach, wliczając w to kilkuletnią przerwę, zdecydował się ostatecznie zakończyć karierę bokserską. W rozmowie z Michałem Cichym przyznał, że nie ma zamiaru wracać do sportu. Jako niezwykle barwna postać często był obśmiewany i w wywiadzie sam odniósł się do wielu fałszywych plotek, które pojawiły się na jego temat.

Ja się dowiadywałem o sobie bardzo dziwnych rzeczy. Pierwsze co się dowiedziałem to, że Binkowski to alkoholik. Spoko, cała Polska wirowała przez jakiś tam moment, że Binkowski alkoholik. My wiemy, że ja nie… ja olimpijczyk! Ja alkoholu twardego nigdy nie ruszam, to znaczy ja się napiję, grubo tak raz, dwa razy na rok – na urodziny i na sylwestra. Twardych narkotyków nigdy nie dotykałem. Później ta pogłoska jakoś zdechła.

Binkowski przyznał, że ostatnie lata jego życia to był istny rollercoaster, gdyż przez próby widywania się z dziećmi często lądował w zakładzie karnym. Były pięściarz przyznał, że często śnił o Polsce, a po ostatniej odsiadce zdecydował się na powrót na łono ojczyzny.

Sprawdź!  Fury zmiażdży Usyka? Brutalna ocena walki o tytuł niekwestionowanego mistrza

Ostatnim razem śniła mi się Polska, tak gwałtownie, ja się budziłem w nocy. Napisałem biblię Orłów Białych, z tego co mi mówiono tam jest dużo pięknych wierszy. Wszystko jest przeze mnie pisane. Tam jest przysięga orłów, którą mógłbym zacytować, ale jest trochę długa, więc teraz sobie to odpuścimy. Wiedziałem po ostatniej odsiadce, że wychodzę z puchy już nie załatwiam tych małych spraw wokół siebie. Już nie wynajmowałem mieszkania, nie brałem nowego telefonu, pojechałem prosto na lotnisko w Toronto.

– Jak się siedzi w więzieniu to nie ma się dużo pieniędzy, ale miałem dość. Spojrzałem na rozkład lotów, z tym kanadyjskim paszportem możesz sobie lecieć gdzie chcesz. Też po głowie mi chodziła Nowa Zelandia. Nigdy nie byłem, a piękne rzeczy słyszałem na temat Nowej Zelandii, ale wybiło Warszawę i jestem w Polsce. Wiadomo, ojczyzna przeważyła.

Jakub Hryniewicz

Wielki fan Arsenalu i UFC, dla którego gotów jest zarwać każdą noc. Lubię merytoryczną dyskusję, dobrą kuchnię i długie spacery. Najbardziej jednak kawę, która wiernie towarzyszy przy stukaniu w klawiaturę.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.