Tommy Fury nie zostawia suchej nitki na walce Paul vs. Woodley 2! „To nie był boks, to były zapasy.”
Tommy Fury, czyli niedoszły rywal Jake’a Paula, udzielił wywiadu na temat rewanżu YouTubera z Tyronem Woodleyem. Krótko mówiąc: Anglik nie był zachwycony, a wręcz zanudzony.
Niepokonany pięściarz i przyrodni brat mistrza wagi ciężkiej, Tysona Fury’ego, czyli Tommy Fury miał się zmierzyć z Jake’iem Paulem 18 grudnia. Anglika z gry wykluczyła jednak kontuzja żeber, przez co zobaczyliśmy rewanż YouTubera z Tyronem Woodleyem.
Pomimo tego, że „The Problem Child” brutalnie znokautował „T-Wooda” w 6. odsłonie pojedynku, Fury uważa, że do tego momentu jego niedoszły przeciwnik był co najwyżej przeciętny. Jak powiedział na kanale Frank Warren’s Queensberry Promotions:
– Myślę, że coś ci idzie nie tak, jeśli komentatorzy w trakcie twojego pojedynku mówią: „Ciężko się to ogląda” i po gongu żartują na temat tego, kto wygrał minioną rundę: „Cóż, nikt.” I tak było przez ponad połowę walki. Przykro mi było siedzieć i to oglądać.
– Wiem, że gdybym ja tam był, nie przetrwałby do szóstej rundy, ani siódmej, czy ile ich tam było. W pierwszych czterech-pięciu gość nie wyprowadził ciosu. Ani jednego uderzenia. To były zapasy.
Tommy Fury nawiązuje do licznych klinczów w jakich obaj zawodnicy się spotykali. Uwagę na to zwracał im również w trakcie pojedynku sędzia ringowy, nie wspominając o buczących fanach na stadionie.
Popularny „TNT” jest wściekły na to, że nie mógł wystąpić. Jak twierdził jego ojciec, wszystkiemu winien jest jeden ze sparingpartnerów. Tak, czy siak, Anglik liczy, że spotka się z Paulem w 2022 roku:
– Siedzenie i patrzenie na takie coś, kiedy to powinna być moja noc, było katorgą. Wszyscy na mnie napierdalali, ale ci co mnie znają wiedzą, że był to dla mnie twardy orzech do zgryzienia.
– Wierzę jednak, że mój czas nadejdzie. Próbujemy dopasować datę i staramy się doprowadzić do tej walki. To z nim chcę walczyć jako następnym. Nie wiem, co on próbuje osiągnąć wywołując po walce te wszystkie gwiazdy UFC? Przecież chce być pięściarzem.
– W klatce z nimi umarłby, o każdej porze, ale bądźmy szczerzy – na sto procent pokonałby Nate’a Diaza. Czy z jakąś inną gwiazdą MMA by wygrał? Na sto procent, bo to nie pięściarze. Więcej nie powiem, bo mnie to nie bawi. Musi się teraz zmierzyć ze mną i do tego dojdzie.
Źródło: Frank Warren’s Queensberry Promotions