Jan Błachowicz na gorąco po UFC 291! „Czułem, że wygrałem. Mój narożnik i hala też”
Jan Błachowicz nie będzie miło wspominał gali UFC 291. Polski półciężkiej musiał uznać wyższość Alexa Pereiry.
„Cieszyński Książę” przywitał w dywizji do 205 funtów kolejnego średniego. Dotychczas fighter WCA miał dobre skojarzenia z takimi pojedynkami – każdego oponenta pokonywał. Smaczku co-main eventowi UFC 291 dodawał fakt, iż był to eliminator do walki o pas.
Starcie było wyrównane w stójce, a Alex Pereira dobrze pracował low kickami. Nie udało mu się jednak ustrzelić Polaka, który z kolei dobrze pokazał się zapaśniczo. Po 15 minutach o wyniku zadecydowali sędziowie, którzy nie byli jednomyślni. Tylko jeden arbiter wskazał wygraną Błachowicza, zaś dwóch pozostałych punktowało inaczej i niejednogłośnym zwycięzcą został „Poatan”.
Jan Błachowicz na gorąco po walce
„Cieszyński Książę” świeżo po pojedynku udzielił wypowiedzi dla Polsatu Sport. Jak wielu fanów na całym świecie, nie tylko w Polsce, tak i Janek był przekonany, że to jemu przypadnie wygrana:
– Muszę obejrzeć pojedynek jeszcze na spokojnie, ale tak czułem, tak czuł mój narożnik. Hala też tak czuła, że pierwsza i trzecia runda moje. Co mogę zrobić? Sędziowie widzieli inaczej. Historia. Mogę teraz gdybać, gadać, rzucać mięsem… nic to nie da.
Niepocieszony Błachowicz wypowiedział się też na temat przebiegu walki. Jak nietrudno się domyślić, zadyszka w 2. odsłonie był efektem wcześniejszych uporczywych prób zapięcia duszenia. Janek przyznał też, że w najbliższej przyszłości będzie musiał popracować nad oddechem.
– Dałem z siebie wszystko. Może w tej pierwszej rundzie troszeczkę za bardzo napaliłem się na to mata leo i trochę mnie tak przypięło. Dlatego w tej drugiej rundzie mnie złapał przy tej siatce. Troszeczkę inaczej rozwiązałbym tę pierwszą rundę – gdzieś wyczekał, poczekał, uderzył, a nie napalał się na to mata leo, na to poddanie. Zachowałbym wtedy więcej sił.
– Muszę coś zmienić w tych przygotowaniach, żeby jednak tego zdrowia było więcej. Chociaż czułem się naprawdę bardzo dobrze – ten obóz przygotowawczy był bardzo dobry, sparingpartnerzy. Miałem więcej problemów ze sparingpartnerami w klubie, niż tutaj z Pereirą, więc… Jest, jak jest. Trzeba z tym żyć. Za bardzo się napaliłem, za dużo być może zużyłem energii, żeby próbować z tym poddaniem, a dobrze to bronił. No i trafił mnie też parę razy na bebechy, więc to też na pewno się gdzieś odłożyło. To nie zmienia faktu, że to nie jest tłumaczenie się. Trzeba gdzieś poszukać, o co chodzi z tym, że są takie walki, że się czuję bardzo dobrze, a są takie walki, że gdzieś tego oddechu brakuje.