Czy świat MMA stanie na głowie? Charles Oliveira chętny na walkę z McGregorem!
Czy Conor McGregor znów wyjdzie przed szereg? Irlandczyk ogłosił się niedawno kolejnym rywalem Charlesa Oliveiry, a ten… dał „Notoriousowi” zielone światło.
Conor McGregor wielokrotnie dawał znać, że czuje się ponad wszystkimi. Irlandczyk potrafił wziąć wolne od MMA, stoczyć pięściarski pojedynek z Floydem Mayweatherem, a po dwóch latach powrócić na walkę o pas z Khabibem Nurmagomedovem. Teraz, mimo tylko jednej wygranej w ostatnich czterech walkach „Notorious” zasugerował… że będzie kolejnym przeciwnikiem Charlesa Oliveiry.
Brazylijczyk w ubiegły weekend obronił pas mistrzowski w starciu z Amerykaninem, Dustinem Poirierem. „The Diamond” dwukrotnie pokonując McGregora zagwarantował sobie walkę na UFC 269. I choć propozycja „Notoriousa” zdaje się być szalona, sam champion, „do Bronx” popiera ten pomysł:
– Wszyscy wiedzą, że gdyby w przeszłości zaproponowali mi walkę o tytuł, albo z Conorem, wybrałbym starcie o mistrzostwo – powiedział Oliveira w rozmowie w portugalskojęzycznym podcaście portalu MMA Fighting. – To już się stało, jestem mistrzem. Nazwisko mistrza brzmi Charles Oliveira. Jeśli dziś otrzymałbym szansę na kasową walkę z Conorem, to bym ją przyjął. Pas jest ze mną i tak pozostanie.
Prezydent UFC, Dana White, potwierdził już, że pierwszym pretendentem w dywizji lekkiej jest Jusin Gaethje. To właśnie „The Highlight” ma być kolejnym przeciwnikiem „do Bronxa”. Ten jednak zauważa, że ma głowę na karku i nie odmówiłby pojedynku ze zdecydowanie większą wypłatą:
– Jeśli miałbym możliwość walki z Conorem, przyjąłbym ją. Pas zostanie ze mną, tak, czy siak. Dywizja musiałby pogodzić się z tym i chwilę poczekać. Musimy myśleć o naszych rodzinach, dzieciach. Myślimy o tym, jak zapewnić im dobry byt.
Charles Oliveira porównał też sytuację McGregora do siebie samego. Brazylijczyk od dawna zabiegał o ważniejszych przeciwników i mimo kolejnych wygranych i bitych rekordów dopiero seria 9. kolejnych zwycięstw pozwoliła mu na walkę o pas. Teraz „do Bronx” pozostanie jednak „walczącym mistrzem” i zmierzy się z każdym, kogo postawi przed nim UFC:
– Byłem w podobnej sytuacji. Zajmowałem 7. pozycję w rankingu i chciałem walk ze ścisłym topem, ale nikt z nich tego nie chciał. Teraz champion ma imię, jesteśmy częścią tej samej federacji i będę walczył z każdym, kogo mi dadzą. Jeśli powiedzą Conor, będzie Conor. Jak powiedzą Justin, będzie walka z Justinem. Teraz chcę wrócić do domu, spędzić trochę czasu z córką i znaleźć się w klatce tak szybko, jak to możliwe.
Źródło: MMA Fighting