UFC

Adesanya tłumaczy się po przegranej walce z Pereirą: „Czekałem aż się zmęczy. Nie byłem naruszony”

Israel Adesanya znalazł mocno zaskakujący sposób na wytłumaczenie się z porażki w main evencie gali UFC 281, kiedy to stracił swój mistrzowski pas.

„The Last Stylebender” przez długi czas dominował w dywizji średniej. Pełnoprawny tytuł zdobył w 2019 roku i obronił go w kolejnych 5 pojedynkach. Wydawało się, że jeszcze przez długi czas pozostanie na tronie największej organizacji MMA na świecie, jednak przyszedł czas na trylogię z Alexem Pereirą.

Zawodnicy już wcześniej mierzyli się w kickboxingu, gdzie Adesanya najpierw przegrał przez decyzję, a następnie został ciężko znokautowany. Tym razem miało być inaczej, jednak ponownie to „Poatan” wyszedł zwycięsko z tego zestawienia.

Adesanya tłumaczy się po porażce z Pereirą

Co prawda, do ostatniej rundy to Nigeryjczyk prowadził ten pojedynek i wygrywał na kartach punktowych. W pierwszej odsłonie był nawet bliski znokautowania rywala, którego uratował gong kończący rundę. W ostatniej przerwie narożnik wyjaśnił jednak „Poatanowi”, że to jego ostatnia szansa i musi znokautować przeciwnika.

Brazylijczyk pod siatką zasypał potężnymi ciosami Nigeryjczyka. Kiedy Adesanya opuścił ręce, swój wzrok skierował w matę i przestał się bronić, sędzia przerwał pojedynek, ratując go przed ciężkim nokautem. Były mistrz jednak nie zgadza się z decyzją arbitra. Uważa, że ten się pośpieszył.

Sprawdź!  Podwójne standardy w UFC. Pretendent grzmi: "Skoro Makhachev zawakował pas, to Jones..."

Teraz w programie The MMA Hour na chłodno odniósł się do tamtej sytuacji. Stwierdził, że nie był naruszony i jedynie w pewnym momencie potknął się ze względu na kontuzjowaną nogę, która sprawiała mu problemy już w poprzednich odsłonach.

Następnie miał czekać, aż Pereira się zmęczy, po czym ruszyć do ataku i ubił Brazylijczyka. „Poatan” wyprowadzał jednak celne oraz mocne ciosy i wydaje się, że do nokautu brakowało naprawdę niewiele:

– Nie zostałem naruszony. Dostałem przy ogrodzeniu i myślałem tak: „trzeba uciekać do boku, albo do prawej, albo do lewej”. Poszedłem więc w prawo. Gdy się przewróciłem to nie z powodu żadnego naruszenia tylko z powodu mojej stopy. Z powodu nerwu strzałkowego. To samo mieli kiedyś Michael Chandler, Henry Cejudo, Jimmy Crute.

– (…) Potem myślę tak: „Dobra, zostań na miejscu, trzymaj pozycję, już nie ruszaj się do boków, niech się zmęczy i wystrzela”. Czekałem więc na jego mocne uderzenia. Pochyliłem więc głowę i widziałem jego ręce i widziałem jego nogi. Tyle wystarczy. Wiem, gdzie jest jego głowa.

– Ale gdy sędzia zobaczył wcześniej te dwa uderzenia, po których się przewróciłem, a potem widział, jak po powrocie na nogi pochyliłem się, pomyślał, że „dobra, koniec”. Dba o bezpieczeństwo. Dlatego gdy to przerwał, podniosłem się i mówię: „Nic mi nie jest!”. Potem myślę, że „no kurwa”. Byłem po prostu rozczarowany, bo czekałem, aż się zmęczy, żeby potem zrobić swoją robotę. Chciałem go przewrócić i znowu zlać.

Źródło: lowking.pl

Sprawdź!  Jan Błachowicz reaguje po ataku Rosji na Ukrainę! "Nie dla agresji, Nie dla wojny, Nie dla strachu"

Bartosz

Od lat prawdziwy fan piłki nożnej. Od 11 roku życia trenuję boks, który jest moim hobby. W wolnym czasie podróżuje. Ulubiony kierunek? Włochy i Francja, ale przede wszystkim uwielbiam wspinaczkę górską i polskie Tatry.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.