Minęły zaledwie niewiele ponad dwa dni od sensacyjnej zmiany mistrza na gali UFC w Australii. Sean Strickland pochwalił się tymczasem w social mediach… popsuciem (i naprawą!) mistrzowskiego tytułu.
-> Odbierz bonusy i oglądaj UFC na żywo!
Konia z rzędem temu, kto przewidział takie zakończenie ostatniej gali UFC 293. Sean Strickland był, niemal dosłownie, ostatnim wyborem federacji na rywala dla Israela Adesanyi. Dricus Du Plessis doznał urazu, a kolejni oponenci mieli odmówić przyjęcia walki z Nigeryjczykiem na miesiąc przed eventem. „Tarzan” nie miał z tym żadnego problemu.
Amerykanin miał być mięsem armatnim i łatwą, pierwszą obroną w nowym panowaniu „The Last Stylebendera”. Stało się jednak zupełnie inaczej. To Strickland napierał, zaliczył nokdaun w 1. rundzie i cały czas, z uporem maniaka, napierał na mistrza. Koniec końców zaliczył pewną wygraną przez jednogłośną decyzję.
Sean przez cały tydzień zapewniał media, że sam tytuł mistrzowski nic dla niego nie znaczy. To samo powiedział dziennikarzom na konferencji twierdząc, że „już mu przeszło”
– Przez jakąś minutę się cieszyłem, ale szczerze już mi to przeszło. Czas na następną walkę i tak dalej. Uwielbiam się bić, uwielbiam fanów, kocham moją robotę, ale to to jest straszne g…no.
Sam nowy mistrz twierdził też w rozmowie z mediami, że najważniejsze osoby w UFC oblał zapewne zimny pot po tym, jak to on został championem. Niecałe 48 godzin po sensacyjnej wygranej Strickland zdążył już… zniszczyć tytuł. Szybko go jednak naprawił – przy użyciu taśmy izolacyjnej.
– Czy tylko dla mnie ten tytuł wygląda teraz o niebo lepiej? – podpisał nagranie mistrz wagi średniej.