Krzysztof Głowacki przyznał po walce Artura Szpilki, że ten miał zupełnie inny plan na walkę z Arkiem Wrzoskiem.
Na pojedynek Wrzosek vs. Szpilka wielu kibiców czekało miesiącami. Panowie mieli się ze sobą zmierzyć jeszcze na KSW 76 w styczniu ubiegłego roku. W końcu stanęli naprzeciwko siebie na ważeniu, a później w zamkniętej klatce. Co-main event KSW 94 potrwał jednak zaledwie 14 sekund. W tym czasie „Szpila” ruszył agresywnie na Arka Wrzoska. Ten przechwycił próbę superman punchu, ściągnął rywala za głowę i dobił ciosami w parterze wygrywając przez TKO.
Starcie ciężkich na KSW 94 z bliska oglądał między innymi Krzysztof Głowacki. Przyjaciel Artura Szpilki przyznał w rozmowie z Mateuszem Borkiem, że z tego co wie, to game plan był zupełnie inny:
– Wiedziałem nieco więcej o planie na walkę. Ale plan to jest jedno, a wykonanie, to jest drugie. Artur, jak wszyscy się spodziewaliśmy, chłodnej głowy nie ma, leci od razu, aby ubić rywala. Nie wyszło. Arek ładnie ściągnął go za głowę. W parterze już poszły ciosy i sędzia przerwał.
Sam Szpilka nie wydawał się być zadowolony z interwencji sędziego, choć niedługo później przyznał arbitrowi rację. „Główka” o samym zakończeniu walki w wykonaniu Wrzoska przyznał, że jeden z ciosów był idealnie w pinkt:
– Jak Artur się wywrócił, poszedł cios za ucho… to oszałamia całkowicie, odłącza przeciwnika – powiedział Głowacki, który sam do akcji powróci na gali KSW 95 w Olsztynie.