Arkadiusz Wrzosek wspominał już, że rozmawiał z UFC. Czołowy zawodnik wagi ciężkiej KSW wyjaśnił, dlaczego odrzucił możliwość walki w największej na świecie organizacji MMA.
Warszawski kickbokser szybko wyrósł na czołową postać w KSW. Wrzosek pozostaje niepokonany w MMA i stopniowo otrzymuje coraz większe wyzwania. W debiucie pokonał Tomasza Sararę, a później przez decyzję zwyciężył z Tomasem Moznym, poddał Bogdana Stoikę na Stadionie Narodowym i błyskawicznie rozprawił się z Ivanem Vitasoviciem i Arturem Szpilką. Na trzy ostatnie z tych pojedynków Arek potrzebował mniej niż 3,5 minuty!
Arkadiusz Wrzosek o rozmowach z UFC
Warszawiak kibic Legii zawsze może liczyć na głośny doping kibiców. To też na rękę jest samej organizacji, gdyż ogłoszenie pojedynku fightera wagi ciężkiej zawsze skutkuje potężnym zainteresowaniem biletami.
Arkadiusz Wrzosek wspominał już jakiś czas temu, że mógł szybko trafić do UFC. Kickbokser nie ukrywał, że oferta finansowa wołała o pomstę do nieba, a oprócz tego ma sporo do osiągnięcia w rodzimym KSW.
W wywiadzie na podcaście Elite Mentality x Cyprian Majcher Wrzosek wyjaśnił, że samo UFC nigdy nie było jego celem. Dobrze czuje się pod szyldem obecnego pracodawcy i nie widzi sensu w zmianie statusu życia. Gdyby trafił do amerykańskiego hegemona w świecie MMA mierzyłby się co prawda ze śmietanką wagi ciężkiej, ale odbiłoby się to na zarobkach i mógłby szybko stać się anonimowym fighterem:
– Rozmawiałem z menedżerem, który współpracuje z UFC. Rozmawiał z matchmakerami o mnie. Nie było oficjalnej mailowej propozycji, ale nakreślili mi, na co mógłbym liczyć. O przeciwniku w ogóle nie było gadki. Chodzi o finanse i temat od razu został ucięty.
– Ja sportowe marzenia spełniłem i chciałbym teraz kupić jeszcze parę mieszkań. KSW mi to umożliwia i jestem szczęśliwy walcząc w Polsce. Dużo osób przychodzi na moje walki, wspiera mnie. Ja jestem zadowolony, praca z organizacją mi się podoba. To już nawet nie chodzi o UFC, ktoś musiałby to grubo przebić.