Jacek Murański po walce syna z Tańculą. „Taki był gameplan. Poszło jeszcze lepiej, bo wyjechał do szpitala” (WIDEO)
Mateusz Murański zadebiutował w poznańskiej organizacji w starciu z Arkadiuszem Tańculą. Zawodnicy byli mocno skonfliktowani. Aroy starał się nie reagować na zaczepki ze strony Mateusza i jego ojca Jacka, jednak czara goryczy przelała się, kiedy rywal zaczął nazywać go frajerem.
Na konferencjach widzieliśmy mocne słowa ze strony Murańskich. Ojciec zawodnika nakręcał afery oraz próbował zapewnić sobie kontrakt na walkę. Obaj byli bardzo pewni siebie, wierzyli, że dla Mateusza będzie to łatwy pojedynek. Co ciekawe, po raz pierwszy w historii organizacji zawodnicy mogli uderzać łokciami.
Murański był największym underdogiem z całej karty walk. Bukmacherzy nie dawali mu najmniejszych szans na zwycięstwo, jak zobaczyliśmy na media treningu, nie bez powodu. Mateusz wyprowadzał ciosy bez żadnej techniki i zmęczył się krótko po tym, jak zaczął prezentować swoje umiejętności.
Przebieg walki zaskoczył wszystkich. Pierwsza runda należała do Tańculi, który robił co chciał z Mateuszem Murańskim. Twarz „Murana” była już mocno zakrwawiona. O dziwo w drugiej rundzie zawodnicy nie mieli już kompletnie żadnej kondycji! Murański mimo tego, że był wymęczony zaczął atakować i to Tańcula był w coraz większych opałach. Trzecia runda należała do Murańskiego, który mógł znokautować rywala, jednak do tego nie doszło. O werdykcie zadecydowali sędziowie ogłaszając jako zwycięzcę Arkadiusza Tańculę. Po walce Tańcula zemdlał, a do oktagonu wbiegli medycy.
Jacek Murański udzielił wywiadu na gorąco po walce syna:
„Takie było założenie, że będziemy go bili przez 3 rundy. Sprawa była prywatna, Tańcula reprezentuje taki poziom, że przeze mnie jest do skończenia w 30 sekund (…) niczego nie zabrakło. Plan był taki, aby Tańcula wylądował o kulach, a poszło jeszcze lepiej, bo zawieźli go karetką na SOR. Zwycięzca nawet nie mógł wstać, wynosili go na noszach…„