Boks

(VIDEO) To była pięściarska WOJNA! Andy Ruiz Jr. wygrał z Luisem Ortizem. O wyniku zadecydowały nokdauny

Nietypowo, bo w niedzielny wieczór podczas gali w Los Angeles doszło do jednego z najbardziej wyczekiwanych starć w wadze ciężkiej w tym roku. Andy Ruiz Jr. pokonał jednogłośną decyzją sędziów Luisa Ortiza. O wszystkim zadecydowało to, że Kubańczyk trzykrotnie lądował na deskach.

Kiedy ogłoszono ten pojedynek w czerwcu bieżącego roku, kibice i obserwatorzy wiedzieli, że nie będzie tutaj ringowych szachów. Zanim jednak obaj pięściarze pojawili się między linami, podczas sobotniego ważenia wielu ekspertów było zaskoczonych formą Meksykanina.

W Internecie krążyły fotografie, na których miał on nieźle wyrzeźbiony „sześciopak”. Okazało się jednak, że zdjęcia były fotomontażem, ponieważ Ruiz Jr. wyglądał na dosyć otłuszczonego. Na wagę wniósł prawie 122 kg, podobnie jak w pierwszym starciu z Anthony Joshuą. Ortiz dzień przed walką ważył nieco ponad 111 kg.

Ortiz boksował, Ruiz posyłał na deski

Pierwsza runda spodziewanie rozpoczęła się od wzajemnego badania. Większość obserwatorów wiedział jednak, że taki stan rzeczy szybko się skończy i tak się zresztą stało. Już pod koniec tej odsłony doszło do paru szybkich wymian, które mogły się podobać kibicom w Crypto.com Arena (niegdyś Staples Center, przyp. red.).

Sprawdź!  Dariusz Michalczewski ostro o Szpilce: "Lekarz, który wyda mu zgodę na kolejną walkę, będzie przestępcą"

W drugiej rundzie walka weszła na wysokie obroty. Kubańczyk starał się ustawiać Ruiza Jra prawym prostym. Kiedy przygotowywał się na wystrzelenie lewym sierpem, nadział się na fantastyczną kontrę Meksykanina. Ortiz padł na matę kompletnie zamroczony i wstał dopiero na „dziewięć”.

Destroyer” jeszcze raz ostudził zapędy „King Konga” posyłając go w tej odsłonie ponowne na deski. Były kubański pretendent do tytułu wytrwał do gongu, lecz przegrał to starcie 10:7. Kibice na trybunach spodziewali się, że Ruiz Jr. zakończy ten pojedynek w kolejnej rundzie, lecz Ortiz wyraźnie złapał drugi oddech i zaczął przejmować inicjatywę.

43-letni Kubańczyk świetnie robił to, co potrafi najlepiej. Dużo balansu tułowiem, odchyleń i uderzeń z kontry powodowało, że 32-letni Meksykanin nieimponujący szybkością miał sporo problemów, aby celnie trafić swojego oponenta. Udało się to jednak w 7. rundzie. Kolejny prawy sierp w okolicach skroni spowodował, że Ortiz po raz trzeci zapoznał się z matą.

King Kong” znowu został uratowany przez gong. Ruiz do końca walki wyraźnie szukał mocnych ciosów, aby zakończyć ten pojedynek przed czasem. Kubańczyk natomiast pokazał ogromną siłę charakteru. Były mistrz świata w dziewiątej odsłonie ponownie trafił potężnym prawym sierpem, lecz tym razem Ortiz nie zaliczył desek. Za ten cios świetnie odwdzięczył się dwie minuty później prawym krzyżowym.

Sprawdź!  Wilder zapowiada sensacyjne zwycięstwo z Tysonem Fury! "Rozjadę go w ringu. To będzie spotkanie z pociągiem!"

Po okiem Kubańczyka pojawiła się spora opuchlizna, lecz nie zniechęcało go to do śmiałych ataków. Końcówka tego pojedynku toczyła się pod jego dyktando. Trafiał kombinacjami w dwóch ostatnich rundach, lecz to było za mało, aby odwrócić losy tego starcia.

Sędziowie byli jednomyślni i punktowali 113:112 oraz dwukrotnie 114:111 na korzyść Meksykanina. Oznacza to, że w opinii jednego z arbitrów Ortiz wygrał w rundach 7:5, a pozostali widzieli remis 6:6. O wszystkim zadecydowały się trzy nokdauny, dzięki którym Ruiz Jr. awansował do finału eliminatora WBC. Pas tej federacji nadal dzierży Tyson Fury, który ma wrócić między liny jeszcze w tym roku.

Meksykanin zarobił za tę walkę milion dolarów. Kubańczyk dostał blisko połowę mniej, ok. 550 tys. Statystki opublikowane przez CompuBox potwierdzają, że „King Kong” zadał w tym dwa ciosy celniejsze więcej, więc punktacja sędziów była zbliżona do tego, co oglądali kibice w niedzielny wieczór.

Źródło: TVP Sport

Jakub Hryniewicz

Wielki fan Arsenalu i UFC, dla którego gotów jest zarwać każdą noc. Lubię merytoryczną dyskusję, dobrą kuchnię i długie spacery. Najbardziej jednak kawę, która wiernie towarzyszy przy stukaniu w klawiaturę.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.