Szef KSW w dużych superlatywach wypowiedział się na temat Arkadiusza Wrzoska. Maciej Kawulski porównał go do Mameda Khalidova i Mike’a Tysona.
Warszawski kickbokser w miniony weekend mierzył się z Arturem Szpilką w co-main evencie gali KSW 94. Wyczekiwane od ponad roku starcie potrwało jednak zaledwie 14 sekund. W tym czasie „Szpila” ruszył agresywnie na Arka Wrzoska. Ten przechwycił próbę superman punchu, ściągnął rywala za głowę i dobił ciosami w parterze wygrywając przez TKO.
Maciej Kawulski zachwycony Arkadiuszem Wrzoskiem
Współwłaściciel KSW, Maciej Kawulski, był gościem programu Klatka po klatce. Przyznał tam Arturowi Mazurowi, że bardzo podobało mu się wyjście Szpilki, co wbrew niektórym nie było jego pomysłem. Sam pojedynek z Wrzoskiem również bardzo mu się podobał.
– To wyjście było super fajne. Trochę wydłużyło emocje związane z walką, bo trwało dłużej, niż walka. Dobrze się złożyło. Ale nadal uważam, że ta walka mieściła się w definicji tego sportu.
Kawulski jest zachwycony byłym kickbokserem. Jego występ przeciwko Szpilce porównał do tego w stylu Mike’a Tysona, czy Mameda Khalidova. Zauważył, że na temat tej dwójki często kibice gdybali, czy ich walki nie poszłyby inaczej, gdyby trwały dłużej. Szef KSW przytoczył też przykład z przeszłości, kiedy to widział filmy na temat wojowników, którzy toczyli ringowe wojny. Kibice jednak zapamiętali przede wszystkim „Żelaznego Mike’a”.
– Wrzosek zrobił dokładnie to, co Tyson, Mamed… i dziesiątki przykładów. To jest to, za co się płaci. Niektórzy mogliby życzyć sobie paru ciosów więcej, ale dokładnie to samo czuli niektórzy przy walkach Mameda.
– Pamiętam otwartą krytykę, którą pamiętam dziś, jako dziecko obserwowałem po walkach Tysona. Powstawały filmy, które pokazywały: spójrzcie, to są fighterzy, którzy toczą boje. A po nich wszystkich wychodzi Tyson, który zadaje dwa ciosy, jak to jest możliwe? Ale to jednak Tyson jest legendą, a nie tamci goście.