Były zawodnik i pierwszy w historii Hall of Famer organizacji KSW Łukasz Jurkowski szczerze wypowiedział się o czasach młodości. „Juras” przyznał, że jednym z jego największych osiągnięć jest to, że nie dał się wkręcić do świata gangsterki.
Łukasza Jurkowskiego zdecydowanie należy ująć jako jednego z pionierów MMA w Polsce. To on zwyciężył pierwszy turniej, przez lata walczył, a potem komentował gale i jako pierwszy został włączony do nowopowstałej Galerii Sław.
W podcaście Martina Zawady „Juras” przyznał z kolei, że jego życie mogło się potoczyć inaczej. Panowie poruszyli tematy pozasportowe, a Jurkowski zaczął wspominać dawną Warszawę. 20-kilkuletni Łukasz był o włos, by zejść na drogę przestępczą.
– Byłem bardzo blisko, brakowało jednego telefonu. Uważam to za jeden z największych życiowych sukcesów, że nie dałem się w to wciągnąć. Znajomi, z którymi spędzałem czas, wciągnęli się i źle skończyli. Niektórzy nie żyją, niektórzy siedzą, niektórzy już wyszli.
– Jak miałem 20 kilka lat, trenowałem, to MMA dopiero zaczynało się kręcić. Miałem powieszony w piwnicy worek, miałem ławeczkę, tam trenowałem poza treningami swoimi. Miałem propozycję: „Pojedź z nami. Postoisz tylko, masz z tego 2 tysiące. To godzinę zajmie”. Miałem 23 lata i dokładnie zero pieniędzy w portfelu.
„Juras” nie ukrywa, że łatwy zarobek mógł skusić zwłaszcza kogoś w jego sytuacji materialnej. Przemyślał jednak wszystko dogłębnie i odrzucić propozycję.
– 2 tysiące za jeden wyjazd. Później możesz jeździć, nie wiadomo ile, głębiej w to idziesz, zmienia twoje życie. Ja siedziałem godzinę, patrzyłem w cegły czy wykonać ten telefon, czy nie. Przeważył rozsądek, świadomość. Ja mam gorącą głowę, ale cieszę się, że dostałem od rodziców pierwiastek inteligencji. Postawiłem, że będę biedakiem, ale będę miał marzenie, że zostanę sportowcem.