UFC

Reiner de Ridder wciąż niepokonany w UFC! Niejednogłośna decyzja w walce z Whittakerem

W walce wieczoru UFC w Abu Dhabi doszło do konfrontacji w wadze średniej. Robert Whittaker zmierzył się z Reinier de Ridderem.

Drogi bohaterów main eventu dzisiejszej gali UFC były zgoła inne. Reinier de Ridder przez lata udowadniał swoją wartość walcząc dla ONE Championship, skąd też ciężko było mu się uwolnić. Gdy tak wreszcie się stało, wstąpił do oktagonu i obrał na cel mistrzostwo wagi średniej.

Do dzisiejszej gali podchodził na fali 4. kolejnych zwycięstw. Co więcej, każdego z przeciwników w UFC kończył przed czasem. W ostatnim występie zatrzymał wschodzącą gwiazdę w osobie Bo Nickala.

Robert Whittaker to jednak zupełnie inny kaliber fightera. Były mistrz wagi średniej i topowy reprezentant tej dywizji sam marzył o powrocie na tron. W drodze do kolejnego mistrzostwa zatrzymał go Dricus Du Plessis, który – przynajmniej do czasu UFC 319 – dzierży koronę dywizji.

A zatem, kto wykonał kolejny krok w kierunku mistrzostwa – Robert Whittaker, czy Reinier de Ridder?

UFC: Whittaker vs de Ridder – relacja z walki

RUNDA 1: Whittaker natychmiast przystąpił do ataku. Reinier de Ridder uczepił się nogi, zaraz ręki i szukał swojej mocnej strony, jaką jest judo. Kolana Holendra na korpus, zerwanie klinczu i już „siadł” na niego „The Reaper” z lewymi prostymi. „RDR” nie zdołał obejść defensywy zapaśniczej Nowozelandczyka, który nisko trzymał pozycję i dużo kiwał. Karcące proste i krzyżowe Whittakera, ale de Ridder wreszcie zyskał chwilę przewagi. Holender przystąpił do ataku w stylu mistrza UFC – obszerne ciosy i kopnięcia z różnych kątów, na które mało kto by wpadł.

Sprawdź!  Makhachev szczerze o zawakowaniu pasa UFC: "Chciałem go zachować, ale..."

RUNDA 2: Whittaker znów ruszył z bezpośrednimi atakami, de Ridder próbował go złapać nokautującą kontrą. „The Reapaer” wybronił kolejną próbę zapasów, podążał za Holendrem, który wyglądał jak zagubione dziecko. „RDR” szukał szansy po zejściu w nogi, sięgnął groźnym kolanem, ale to były jedynie pojedyncze akcenty. Kolejne kolano zamroczyło Whittakera, który za moment wylądował na plecach! Reinier de Ridder powoli rozpracowywał rywala. Nie widząc szansy na poddanie bił z góry, ładując na koniec rundy kilka łokci.

RUNDA 3: Poturbowany na koniec rundy Whittaker musiał wystrzegać się ofensywy de Riddera, który polował na kolano… Przez co otworzył się na cep Nowozelandczyka! Runął na matę, a Whittaker doskoczył z GNP, ładując łokcie z góry. Robert dał rywalowi wstać, co pozwoliło obu złapać kilka cennych oddechów. Holender wykorzystał przewagę zasięgu, ale doświadczony przeciwnik trafił go w krótkim dystansie. Obalenie w wykonaniu de Riddera, miał Whittakera tam, gdzie chciał. „RDR” trzymał ciasno byłego mistrza i próbował wyłączyć mu jedną z rąk, a na koniec rundy wyprostował się jeszcze dokładając łokcie.

Sprawdź!  Pierwsze słowa Mateusza Gamrota po porażce. "Nie spocznę dopóki nie zdobędę złota!"

RUNDA 4: de Ridder skrócił dystans, trafił kolanem na tułów, ale nie potrafił obalić Whittakera z klinczu. „The Reaper” z kolei miał problemy z utrzymaniem przeciwnika w odpowiednim dystansie wystrzegał się kolejnych prób obaleń. Reinier de Ridder ruszył z prostymi, zmuszony do walki na wstecznym Whittaker odnalazł się w tej sytuacji. Holender nie zatrzymywał się z atakami i choć te mogły się wydawać „pokracznymi”, to jednak lądowały czysto na rywalu.

RUNDA 5: Nie chcąc zostawiać sędziów w niepewności Whittaker błyskawicznie przystąpił do ataku z bokserskimi kombinacjami. Reinier de Ridder nie chciał mu zostawić miejsca i sklinczował go na siatce. Krótkie ciosy na korpus i głowę w wykonaniu „RDR”, który polował oczywiście na obalenie. „The Reaper” punktował go prostymi, ale widoczne na nim były trudy tego pojedynku. Niestety tak też było w przypadku de Riddera, co zaowocowało w dość „zadyszanej” końcówce.

Wynik: Renier de Ridder wygrał niejednogłośną decyzją sędziów!

Jakub Hryniewicz

Wielki fan Arsenalu i UFC, dla którego gotów jest zarwać każdą noc. Lubię merytoryczną dyskusję, dobrą kuchnię i długie spacery. Najbardziej jednak kawę, która wiernie towarzyszy przy stukaniu w klawiaturę.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.