Minister sportu pod ostrzałem: „Kulawa argumentacja, zerowa wiedza”

Wiele postaci z branży odniosło się do wypowiedzi ministra sportu i turystyki na temat gal freak fightowych na Stadionie Narodowym.

Parafrazując słynne powiedzenie: „FAME, jakie jest, każdy widzi”. Zarówno o tej, jak i innych organizacjach freakowych można wymienić sporo złego. Że nie zawsze dają najlepszy przykład, że zestawiają ze sobą skonfliktowanych twórców, byle podnieść słupki. Nie można jednak zapomnieć o pozytywach. Niejednokrotnie nawet profesjonalni zawodnicy podkreślali, że pojedynki z udziałem celebrytów, czy influencerów zaczęły sprawiać, że kluby pękały w szwach.

Owszem, nie każdy młodzian czy młodzianka wrócił/a na kolejny trening. Niemniej jednak organizacje te przyczyniły się do ogromnej popularyzacji MMA, czy też sportów walki ogólnie, nad Wisłą w ostatnich latach. Wspominane FAME, które jako pierwsza z federacji na rynku ponownie wyznaczyła standardy w sierpniu. Gala z numerem 22 odbyła się na PGE Narodowym.

Reakcje na słowa ministra sportu

Niestety jednak dla fanów freak fightów nie można wykluczać, iż był to pierwszy i ostatni raz, gdy oglądaliśmy tego typu wydarzenie na największym polskim obiekcie. Szef resortu sportu Sławomir Nitras stanowczo wypowiedział się nt. gal FAME na Narodowym. Wyraził sprzeciw organizacji tego typu eventów w, jak to określił „mekce”.

To na pewno nie jest sport, to na pewno nie jest uczciwa i szlachetna rywalizacja. Co najgorsze, nie można pozwolić na to, żeby to były wzorce dla młodego pokolenia. Trzeba mieć inne wzorce. Jednocześnie nie kryję, że możemy się zastanowić nad jakimś prawnym ograniczeniem tego typu zawodów. Ja na przykład, mówię zupełnie szczerze, bardzo proszę o to, jak się dowiedziałem że gala tego typu jest na Stadionie Narodowym, żeby to była ostatnia gala tego typu na Stadionie Narodowym. Bo Stadion Narodowy to jest miejsce święte, a nie miejsce, w którym jeden człowiek kolanem rozbija nos drugiemu człowiekowi i ja sobie jako zarządzający czy podlega mi Stadion Narodowy, nie chcę, żeby na Stadionie Narodowym były tego typu przedsięwzięcia – powiedział minister na specjalnej konferencji.

Głos w tym temacie na platformie X (Twitter) zabrało też kilka osób z branży. Wśród nich był Łukasz Jurkowski, który osobiście jest wielkim przeciwnikiem gal freakowych. Popularny „Juras” zwrócił jednak w żartobliwy sposób uwagę, że słowa ministra brzmią, jakby jakiekolwiek sporty uderzane miałyby być zakazane na Narodowym.

Jezuuuuuu dobrze, że się wyrobiłem – napisał uczestnik pierwszej gali KSW Colosseum na tym obiekcie.

W podobne tony uderzyli też Patryk Prokulski z redakcji TVP Sport oraz Maciej Turski z Kanału Sportowego:

– Minister sportu jest przeciwny galom freakowym na PGE Narodowym. Szkoda tylko, że argumentacja jest niezwykle kulawa. „Stadion Narodowy to miejsce święte, a nie miejsce, gdzie jeden człowiek drugiemu rozbija kolanem nos”. Wygląda na to, że w sportowym MMA czy w kickboxingu kolana na głowę są zabronione – napisał ironicznie pierwszy z wymienionych dziennikarzy, który też zwrócił uwagę jednemu z Internautów, że zakaz freak fightów można było uargumentować na wiele innych sposobów.

– Po tej ocenie to widać, że Pan za bardzo sportów walki nie kojarzy. W sportowym MMA też można kolanami, w K1 czy muay thai również, a to dyscypliny z bogatą tradycją. PS i chyba lepiej wycierać nos kolanami w sportowej rywalizacji niż np. narkotykami – napisał od siebie popularny „Hiena”, który prowadzi też liczne medialne wydarzenia największej organizacji freak fight w Europie.

Swoimi emocjami po słowach Nitrasa postanowił się też podzielić Artur Mazur z WP Sportowe Fakty.

Nie jestem fanem freaków. Jestem zażenowany tym, co się dzieje przy okazji tych gal. Ze sportem to ma niewiele wspólnego. Ale ta wypowiedź świadczy jedynie o zerowej wiedzy ministra Nitrasa na temat sportów walki. Kropka.