Gale freak fightowe od zawsze mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Wśród tego drugiego grona sporo jest zawodowych sportowców, jak na przykład Michał Cieślak.
Początki freak fightów w Polsce nie były kolorowe. Co prawda zbierali niemałą publikę dzięki gwiazdom rodzimego show businessu i twórcom internetowym, jednak musieli się mierzyć ze sporą ilością hejtu. Zwłaszcza od zawodowych sportowców.
Z czasem traktowanie Fame MMA, High League, czy Prime Show MMA się zmieniło. Na galach pojawiło się wiele osób znanych z ringu, czy oktagonu: Marcin Wrzosek, Norman Parke, Borys Mańkowski, Artur Szpilka, a ostatnio także Daniel Rutkowski.
Niektórzy w tym świecie odnajdują się lepiej, inni gorzej. „Polish Zombie” i „Stormin” ewidentnie świetnie się bawią w całej otoczce, jaka towarzyszy freak fightom. Inaczej do tego podchodzą „Szpila” i „Rutek” – obu im nie przypadły do gustu konferencje, podczas których w zasadzie nigdy nie wiadomo, co się wydarzy.
Michał Cieślak komentuje freak fighty!
Były pretendent do pasów mistrzowskich WBO oraz WBC w wadze junior ciężkiej, Michał Cieślak, również nie przepada za światem freaków. Pięściarz w wywiadzie dla Koloseum zgodził się ze słowami Artura Szpilki, któremu nie podoba się „cała otoczka”.
– Myślę, że czuje, to samo co on. Chociaż tam nie walczyłem, byłem przez chwilę. Ciężko się nawet tam siedziało. Także ja nie wiedziałem, czy niektóre rzeczy tam mi się śnią czy, to jest naprawdę…
– Myślę, że dla sportowca… nie dziwię się wcale Arturowi, że tak powiedział, że to jest nie do zrozumienia w ogóle.. Myślę, że nie tylko dla sportowca, a i dla normalnego człowieka. A dwa – przykro się na, to patrzy, że tam jest hala pod sam sufit wypełniona… także nie wiadomo o co chodzi tak naprawdę.
Cieślak opisał też sytuację, której opis bardzo przypomina walkę „Ferrari” vs. Bomba z ostatniej gali High League 4. Zawodnicy obrzucali się inwektywami na konferencjach, a w klatce zachęcali się nawzajem do ataku. Po blisko dwóch minutach tego pojedynku został wyprowadzony tylko jeden cios. Ostatecznie Roślik zwyciężył po szarży na rywala.
– Tutaj się biją, tutaj sobie ubliżają. Jest gong, nie biją się, a tak to sobie ubliżają. Jeden drugiego nokautuje nagle, znów sobie ubliżają, bo ochrona jest, chcą się znów bić. Przecież to jest ciężka patologia! To jest masakra…