Jan Błachowicz zdradził, czego się bał podczas UFC 323: Walczyłem o przetrwanie, ale przetrwałem

Jan Błachowicz zdradził, co najmocniej niepokoiło go podczas swojego występu na UFC 323.
Były mistrz wagi półciężkiej w Las Vegas stawał do walki po dwóch niezwykle wyrównanych porażkach. Zarówno w starciu z Alexem Pereirą, jak i z Carlosem Ulbergiem wynik mógł przechylić się na jego korzyść. Tym razem 42-letni Polak również otrzymał wymagającego rywala — będącego w sportowym prime Bogdana Guskova.
Uzbecki „Czarevitch” zgodnie z przewidywaniami postawił twarde warunki, a Błachowicz nie cofał się przed wymianami. Po trzech rundach sędziowie orzekli większościowy remis – drugi taki w dotychczasowej karierze Polaka w UFC.
Jan Błachowicz: „Tego obawiałem się najbardziej”
Zaraz po powrocie do kraju Błachowicz udzielił krótkiego wywiadu portalowi InTheCagePL, jeszcze na lotnisku. „Cieszyński Książę” wrócił wspomnieniami do drugiej rundy, w której znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Jak przyznał, choć ciosy Guskova doszły do celu, to wizja nokautu nie była dla niego największym zagrożeniem:
– Nie wiem, jak długo trwało bicie mnie na ziemi. Pamiętam, że pojawiło się myślenie nie o tym, że on mnie znokautuje. Bardziej bałem się tego, że mnie porozcina tak, że sędzia przerwie walkę. Tego się już później bałem – powiedział Błachowicz.
Dwóch z trzech sędziów punktowało tę odsłonę 10:8 dla Guskova, co ostatecznie doprowadziło do remisu na ich kartach.
– Druga runda była walką o przetrwanie, ale przetrwałem – dodał Janek. – Nie będę ściemniał, byłem w troszeczkę innym świecie, ale jestem dumny z siebie, że szybko doszedłem do siebie, wróciłem.
Błachowicz zdradził również, że nie planuje pośpiechu z kolejnym pojedynkiem. Potencjalny występ na marcowej gali UFC w Londynie określił jako zbyt wczesny termin na powrót.



