Murański o sytuacji, w której mógł skończyć Tańculę: „W tym momencie byłem w niebie, opłaciło się wyjść z kontuzjami”

Jacek Murański zabrał głos po walce z Arkadiuszem Tańculą. Stwierdził, że gdyby nie kontuzja, to jego rywal zostałby skończony duszeniem.

„Muran” ma za sobą bardzo nieudany debiut w formule MMA. Wielu kibiców chciało zobaczyć, co Jacek pokaże w klatce, jednak jedyne, czym się wykazał, to duża odporność na ciosy Tańculi. Rywal zasypywał debiutanta mocnymi uderzeniami przez cztery rundy.

Murański wyprowadził jedynie kilka frontalnych kopnięć oraz dwukrotnie ugryzł przeciwnika. Tańcula natomiast cały czas atakował i mocno obijał głowę Jacka. Próbował także sprowadzać go do parteru, jednak przy każdym obaleniu Murański łapał się siatki.

W końcu sędzia uznał, że debiutant zbyt wiele razy złamał przepisy i pojedynek został przerwany. Zarówno kibice, jaki i sami zawodnicy byli mocno niezadowoleni, gdyż do końca pojedynku została jeszcze tylko jedna odsłona.

Mimo że Murański wcześniej zapewniał, że nie będzie tłumaczyć się po przegranej, zaraz po porażce oświadczył, że walczył z jedną sprawną kończyną, a pozostałe miał poważnie kontuzjowane.

W pojedynku doszło do sytuacji, gdy Tańcula wchodząc w nogi, został złapany w gilotynę. Murański w wywiadzie dla portalu mma.pl przyznał, że to był moment, w którym mógł skończyć rywala, gdyż z jego gilotyny „nikt nie wychodzi”.

Problem w tym, że postanowił ugryźć przeciwnika, a sędzia rozdzielił zawodników. Teraz tłumaczy, że i tak z powodu kontuzji nie miałby wystarczająco dużo siły na uduszenie Tańculi.

Ja wiedziałem, że umiejętności nie pokaże, bo nie miałem ich jak pokazać. Natomiast wiedziałem, że do walki mogę wnieść charakter. Został mi duch walki i charakter, który nigdy mnie nie zawiódł. W zasadzie to szczęście przyszło.

Mogłem liczyć, że Arek w pewnym momencie znudzi się i skutecznie go zniechęcę do walki w stójce. Uderzał, uderzał i uderzył mnie 135 razy bez żadnego efektu i że będzie obalał.

– W trzeciej rundzie Arek, wchodząc w nogi, wszedł mi w gilotynę, tyle tylko, że ja w ułamku sekundy, to było dla mnie szczęście i ekstaza. Z mojej gilotyny nikt nie wychodzi. Tak naprawdę w tym momencie byłem w niebie, opłaciło się wyjść z kontuzjami.

Ułamek sekundy, refleksja no tak trzymam go w gilotynie, ale w lewej ręce i tak jak mi chirurg, który przeprowadzał operację, wyjaśnił, bo też oglądał walkę: ”tak naprawdę miałeś siłę w tej ręce 3-5 letniego dziecka, więc nie było szans, żeby to skończyć” – przyznał w wywiadzie dla mma.pl.

Źródło: YouTube