Do starcia Du Plessis vs Strickland dojdzie już na początku 2024 roku. Afrykaner już zapowiedział, że zobaczymy fajerwerki.
Podczas gali UFC 297 dojdzie do hitowego starcia o pas mistrzowski. Swoją szansę otrzymał w końcu były mistrz organizacji KSW. Dricus Du Plessis spotka się w oktagonie z Seanem Stricklandem, który tytuł zdobył pokonując przez jednogłośną decyzję Adesanyę.
Przed kilkoma dniami Dana White potwierdził, że „Stillknocks” zawalczy w styczniu z Amerykaninem. To Afrykaner miał pierwotnie zmierzyć się z Nigeryjczykiem we wrześniu, jednak z powodu kontuzji nie był w stanie przyszykować się na tę datę. Title shota zapewnił sobie pokonując byłego mistrza, Roebrta Whittakera.
– Walka z Whittakerem toczyła się na bardzo wysokim tempie. W drugiej rundzie jednak nie dobiłem nawet do połowy mojego „baku” – powiedział Du Plessis w rozmowie z Jamesem Lynchem. – Po pierwszej rundzie widziałem, że Rob ciężko już oddycha. W drugiej przycisnąłem. Czułem się niesamowicie. Wydaje mi się, że to zszokuje ludzi. Ruszyłem, jak zawsze, od pierwszej sekundy. Gdy tylko pojawia się sytuacja, idę po skończenie. Szczerze? Wątpię, że zobaczycie rundy mistrzowskie.
Wygrana Stricklanda nad Adesanyą już była piątą z ostatnich siedmiu walk, gdy Sean spędził pełen dystans w oktagonie. Dricus zapewnia jednak, że tym razem karty sędziowskie nie będą potrzebne.
– Myślę, że ludzie wiedzą, że będzie to emocjonująca walka. Skończy się z moją ręką w górze i pasem na biodrach. Bez dwóch zdań.
– Pierwsza runda będzie niezwykle istotnym czynnikiem. Wiem, że to „pięciorundówka”. Sean kilkukrotnie walczył już w takich, ale ludzie zapominają, że byłem mistrzem w każdej federacji. Przez jakieś 5-6 lat walczyłem tylko na takim dystansie. Szykowaliśmy się na to cały ten czas i nigdy nie przestaliśmy.