Carlos Condit spotkał się z mediami przed UFC 264. W rozmowie z między innymi MMA Junkie przyznał, że był czas, gdy myślał o emeryturze. Teraz jednak czuje, że wrócił płomień.
Carlos Condit do UFC trafił po wchłonięciu WEC. Dla obu federacji łącznie walczy od 14 lat, ale ostatnimi laty miewał dołki. Zwyżkę formy zaliczył w 2020 roku pokonując Courta McGee, a następnie w styczniu bieżącego pokonał Matta Browna.
– Jestem tu, by wykonać swoją robotę i bardzo mnie to k***rwa cieszy. Dostałem szansę na pokerowe wejście „all in”. Wykładam całą kasę na stół, zwycięzca bierze wszystko.
– Bardzo chcę tu być. W ostatnich kilku latach byłem trochę poza walką, z wielu powodów. Ale teraz już jest to za mną.
Już w ten weekend na UFC 264 „The Natural Born Killer” zmierzy się z Maxem Griffinem w karcie wstępnej. Co ważne, jest to pierwsza gala w Las Vegas z fanami od początku pandemii. Carlos Condit uważa, że będzie to miało na niego dobry wpływ:
– Jak wykonasz jakąś akcję, to tysiące ludzi ci kibicuje. Dostajesz najlepszy komentarz. Nie tylko odczuwasz przyjemność z uderzenia kogoś, lecz także natychmiast dostajesz radosny ryk ekscytacji tłumu. To zaje***iste.
W walce wieczoru UFC 264 dojdzie do starcia Dustin Poirier vs. Conor McGregor. Jest to naturalnie największa atrakcja wieczoru. Carlos Condit jednak ze względu na swój styl walki pozostaje jednym z najpopularniejszych zawodników w karcie. Teraz, gdy zdaje się, że najcięższe dni są za nim, nie chce wybiegać myślami w przód. Jedyne o czym myśli, to by w nocy z soboty na niedzielę pokazać coś wyjątkowego:
– Nie wiem co po sobocie, jak będzie wyglądała moja kariera, jak moje je***ane życie będzie wyglądało. Ale w sobotę wchodzę do oktagonu się ponapier***alać.
Źródło: MMA Junkie