Kołecki o zamieszaniu wokół Pudzianowskiego: „KSW akceptowało jego słabości, kiedy dla nich zarabiał”

Szymon Kołecki udzielił obszernego komentarza na temat przegranej Mariusza Pudzianowskiego oraz późniejszej medialnej wojenki, która wybuchła wokół jego postawy.
W telegraficznym skrócie, jeśli ktoś przez ostatnie dni nie miał dostępu do Internetu. Mariusz Pudzianowski w swojej zawodowej walce numer 28 zmierzył się z młodszym o 11 lat debiutantem – Eddie’m Hallem. Wszyscy spodziewali się, że „Dominator” wykorzysta lata doświadczenia i upora się z byłym strongmanem.
Tymczasem „Bestia” dokonała niebywałej sensacji. Hall trafił „Pudziana” prawym, a chwilę później rzucił nim o matę, gdzie dokończył dzieła zniszczenia. Walka zakończyła się w zaledwie 30 sekund.
– Myślę, że po prostu Mariusz nie był przygotowany do tego, żeby tę walkę wygrać – ocenił to starcie Szymon Kołecki, poproszony o komentarz przez WP Sportowe Fakty. – Nie chodzi o takie zwykłe przygotowanie, ale takie przygotowanie wieloletnie. On wielu rzeczy, które powinien robić, prawdopodobnie nie robi. To może trudne w treningu, ale pozwala w walce i dzięki temu można bardziej opanować emocje.
– A Mariuszowi jest ciężko opanować emocje, kiedy są takie sytuacje kryzysowe, podbramkowe w trakcie walki. I stres bierze górę. Wydaje mi się, że tym razem stres spowodował zapomnienie planu i brak jego realizacji – kontynuował Kołecki. – Brak po prostu umiejętności takich typowo walkowych, wypracowanych w sparingach przez wiele lat, powoduje to, że górę biorą emocje, kiedy sytuacja jest podbramkowa. To być może nie wiąże się z wiekiem, tylko z wieloletnimi zaniedbaniami.
Szymon Kołecki o medialnej wymianie Pudzianowskiego z Rysiewskim
Po raz kolejny w karierze Mariusz Pudzianowski odklepał ciosy oponenta, co jest ogromną rzadkością w świecie MMA. Co więcej, traktowane jest jako klatkowe faux pas, na co uwagę w rozmowie z MMA – BNB zwrócił Wojsław Rysiewski.
– Czy widziałeś, żeby, nie wiem, Mamed kiedyś klepał ciosy albo Michał Materla? Albo Adrian Bartosiński? Prawdziwi fighterzy nie klepią ciosów. Taka jest prawda – mówił dyrektor sportowy KSW.
Mariusz Pudzianowski ostro zareagował na krytykę w social mediach. Szymon Kołecki zaś powiedział, że nie zgadza się z żadną ze stron, choć obie mają trochę racji.
– Ani jedna wypowiedź, ani druga nie jest taką, z którą ja bym się zgodził – skomentował je olimpijczyk. – Jeżeli chodzi o wypowiedź Wojsława, to ja bym uszanował jednak to, że Mariusz ponad 15 lat budował KSW i w dużej części KSW jest taką instytucją dzięki Mariuszowi. To, że on już nie chce z KSW pracować i chce odejść, nie powinno służyć za platformę do wyciągania Mariuszowi słabości przez byłego pracodawcę. Ja bym tak nie zrobił.
– Wiemy o słabościach Mariusza, mówiłem o tym wielokrotnie. Natomiast KSW też o tym wiedziało i po prostu, kiedy zarabiał dla nich pieniądze, to akceptowało. Dzisiaj Mariusz chce odejść i tego nie akceptują i robią publiczkę. Ja bym tak nie robił, bo jestem też pracodawcą i czasami się rozstaję z pracownikami, ale nie wychodzi to poza moje biuro. I na tym kończę sprawę.
– Natomiast jeśli chodzi o Mariusza, to jest też takie tłumaczenie jego, że „on zna swoje granice”. Właśnie o to chodzi, że Mariusz nie zna swoich granic, bo jego granice są dużo dalej. Gdyby był w stanie się dobrze przygotować, mieć dobrze przepracowane trudne momenty, to jego granice na pewno byłyby przesunięte.
– Nie uważam, że te 30 sekund awantury to jest granica możliwości Mariusza Pudzianowskiego. Uważam, że on ma dużo większe granice, dużo dalej przesunięte, o wiele większe możliwości – dodał były rywal „Pudziana”.
Martin Lewandowski przyznał na kanale Klatka po klatce, że Eddie Hall jest gotów dać rewanż Pudzianowskiemu. On sam zaś, mimo animozji biznesowych, również jest w stanie do kolejnego spotkania byłych strongmanów doprowadzić. Piłeczka leży zatem po stronie „Pudziana”. Czy zobaczymy go we freakach? Czy jednak wykrzesze z siebie na tyle chęci i ambicji, by pokazać, że 30-sekundowa przegrana z „Bestią” była wypadkiem przy pracy?