W końcu doszło do tego, na co czekała zdecydowana większość fanów MMA na świecie. W oktagonie pojawił się Jon Jones, który został też nowym mistrzem wagi ciężkiej.
W swojej pierwszej od trzech lat walce Amerykanin nie dał najmniejszych szans mierzącemu się z nim Cirylowi Gane. Wielu przypominało przed ich pojedynkiem, że „Bones” będzie debiutował, a Francuz od samego początku kariery mierzy się w królewskiej kategorii wagowej. Szybko jednak zobaczyliśmy różnicę klas.
Jon Jones napierał od pierwszych chwil bardzo szybko przenosząc pojedynek do parteru. Tam po pracy nad „Bon Gamin” Amerykanin odnalazł szyję oponenta i założył ciasną gilotynę, po której Gane musiał odklepać, a „Bones” został nowym mistrzem!
„Wierzyłem w swój cel i moją misję”
W wywiadzie po wygranej Jones podziękował oczywiście Bogu, rodzinie oraz trenerom. Podkreślił też, że to zwycięstwo ma dla niego wyjątkowy smak, gdyż mógł zamknąć usta swoim krytykom.
– Stary, jestem tak podekscytowany… Od długiego czasu na to pracowałem. Wiele osób nawet nie wierzyło w mój powrót. Czytałem to: Ten gość już nigdy nie wróci! Ale wierzyłem w swój cel i moją misję.
Jon był pewien tego, że skończy przeciwnika w parterze, gdy tylko tam trafią. W rozmowie z Joe Roganem „Bones” podkreślił, że trenuje zapasy od 12. roku i wiedział, że będzie tam miał dużą przewagę w porównaniu do stójki.
Komentator zapytał też wprost, czy Jones byłby zainteresowany lipcowym pojedynkiem ze Stipe Miocicem, który jest rekordzistą jeśli chodzi o obrony pasa wagi ciężkiej.
– Ooo, kochani! Chcecie zobaczyć, jak pokonuję Stipe? – zapytał fanów nowy champion, co oczywiście spotkało się z dużą owacją. – Jedno, co wiem na pewno o UFC – dajemy fanom to, czego chcą.
– Stipe Miocicu, mam nadzieję, że trenujesz. Jesteś najlepszym ciężkim w historii i do tego dążę. – zakończył swoją wypowiedź „Bones”. Nim opuścił oktagon zabeczał jeszcze do kamery nawiązując do tego, że zakończył dyskusję na temat najlepszego zawodnika wszechczasów (ang. Greatest of All Time, a w skrócie GOAT, czyli koza).