Szef największej polskiej organizacji MMA po raz kolejny miał okazję wypowiedzieć się na temat freak fightów i przyznał, że są one jego zdaniem szkodliwe.
Martin Lewandowski już wielokrotnie zabierał głos w tej sprawie. Otwarcie krytykował freak fighty, a nawet wbijał szpilki w organizację FAME. Między innymi przy okazji historycznej gali na Stadionie Narodowym w jednym z wywiadów, nawiązując do wprowadzenia Hall of Fame, stwierdził:
– Myślę, że jeszcze fajne jest w tym wszystkim, że chyba tym zabiegiem przywróciliśmy prawdziwe kur*a słowo fame. If you know what i mean. Więc to jest ku..a Hall of Fame motherfuckers.
Tym razem w rozmowie z MMA Rocks przyznał, że wydarzenia freakowe szkodzą wizerunkowi prawdziwego MMA. Szef KSW chciałby, aby tego typu gale i pojedynki nie były kojarzone z mieszanymi sztukami walki, a w nazwach nie pojawiało się „MMA”.
Zastosowało się już do tego FAME, które usunęło trzy litery z nazwy. Nadal jednak pozostałe organizacje mają w swoich nazwach MMA, tym Prime Show MMA czy Clout MMA, a nawet MMA-VIP.
– Ja od początku o tym mówię, że to szkodzi wizerunkowi MMA. Nie mam pretensji do tego, że ktoś chce oglądać ludzi, którzy nie do końca się imają tą dziedziną, którą się przedstawiają. (…) Jedyny problem, jaki ja widzę osobiście, jako osoba, która prawie 20 lat zajmuje się tym sportem, to skojarzenie pewnych zjawisk z MMA, które nie jest MMA, powoduje, że ludziom się kiełbasi w głowie. To zaczyna przybierać karykaturalną formę.
– Gdyby wszystkie nazwy miały obcięte pierwszy człon, bez tego „MMA”, to bym powiedział, że świetnie. My też zaczęliśmy erę freak fightów, zaczęliśmy się tym bawić. Musiałbym być stuknięty w głowę, żebym przez to krytykował. Mi chodzi o to, żeby organizatorzy mieli jakieś poczucie odpowiedzialności i rozgraniczać, to jest freak fight, a to jest MMA.