Mateusz Rębecki skomentował w ostatnim wywiadzie pojedynek z Myktybekiem Orolbaiem na UFC 308. Polski lekki przyznał, że demonizował Kirgiza w głowie, ale też wysnuł ważny wniosek po sobotnim starciu.
Popularny „Rebeasti”, jak przemianował go Dana White po fenomenalnym występie w Conteder Series, powrócił do oktagonu po pierwszej od dawna i bardzo bolesnej porażce. Mateusz Rębecki był największym faworytem w rozpisce gali, na której zmierzył się z Diego Ferreirą. Przegrał jednak przez TKO w 3. rundzie.
Mateusz Rębecki: „Jestem najsilniejszy w tej dywizji”
Podczas UFC 308 były mistrz FEN mierzył się z z faworyzowanym Myktybekiem Orolbaiem. Panowie dali fenomenalne show, za które otrzymali bonus w wysokości 50 tysięcy dolarów za walkę wieczoru. Po pełnych trzech rundach to ręka Mateusza Rębeckiego powędrowała w górę,
Polak zabrał po tym głos na swoich social mediach, gdzie stwierdził, że jest dumny z tego, jak zareagował na przegraną. „Rebeasti” nie ukrywał, że okres pomiędzy ostatnimi pojedynkami był dal niego niezwykle ciężki, o czym też powiedział w rozmowie z Pawłem Wyrobkiem z Polsatu Sport.
– Od razu sprostuję: dostałem ochrzan od trenera, nawet kilka razy. Nie, że był silniejszy. Ja go demonizowałem. Zacznijmy od tego, że to była dla mnie najcięższa walka w karierze, w głowie go strasznie wyniosłem do góry. Jak rozmawiałem wtedy, to takie było odczucie na tamtą chwilę, ale nie powinienem nawet tak mówić.
Rębecki stwierdził nie tylko, że błędnie podszedł do rywala demonizując go w głowie, lecz także, że jest najsilniejszym zawodnikiem w dywizji lekkiej:
– Jestem, podejrzewam, a nawet wręcz tak jest, jestem najsilniejszy w tej dywizji. No nie oszukujmy się, ale dzięki temu, że jestem tak niski, jestem też i tak silny. Chciałbym więc tutaj to sprostować i już więcej nie powtórzyć tego „babola” i mówić, że ktoś będzie ode mnie silniejszy, a przynajmniej przed walką, więc… Tak, był silny, ale bardziej ja to zaznaczyłem, tak mi się wydaje.
– Walka mojego życia. Jeszcze kiedyś mam nadzieję, że trafię na lepszą, ale na tą chwilę ona jest najważniejsza pod prawie każdym aspektem. W szczególności, że byłem underdogiem. W moim odczuciu w 100% jest to „game changer”. ie ma co mówić, bo to jest tak jakby kamień milowy w moim życiu. To, jak będzie to odbierane przez ludzi, przez kibiców? Prawdopodobnie tak, ale nie wiem. Trzeba poczekać, czas to pokaże. Dla mnie jednak jest to coś takiego, gdzie ja też już wiem, że jestem w dobrym miejscu, że biję się z najlepszymi.