Krzysztof Głowacki opowiedział historię sprzed jednej z bokserskich walk. „Główka” nie wyklucza, że próbowano go otruć!
Były pięściarz jest po drugiej walce w formule MMA, którą oczywiście stoczył pod szyldem KSW. O ile w pierwszym występie Krzysztof Głowacki zaskoczył i z pleców znokautował „Glebę” Tołkaczewskiego, o tyle w kolejnym pojedynku musiał uznać wyższość Dawida Kasperskiego.
Krzysztof Głowacki: „Gdzieś nas przytruli…”
Popularny „Główka” gościł w studio FANSPORTU TV, gdzie wziął udział w kolejnym odcinku Programu o boksie, prowadzonym przez Michała Tuszyńskiego. Redaktor zaczął dość nietypowo, bo od wspomnienia historii z biografii Tysona Fury’ego. „Król Cyganów” przed jednym z pojedynków musiał mierzyć się nie tylko z rywalem, lecz także nieuczciwymi praktykami przeciwnego obozu.
Głowacki został zapytany, czy również zdarzyła mu się podobna sytuacja? Były pięściarz odpowiedział opowiadając przygody z dnia walki z Cunninghamem. Wówczas „Główka” był niepokonany w boksie i mimo przeciwności losu, bądź też nieczystych zagrywek obozu oponenta, udało mu się zero w kolumnie porażek utrzymać:
– Spotykałem się [z takimi praktykami]. W hotelu nie jedliśmy. Jak już jedliśmy, to zamienialiśmy się posiłkami – ty zamawiałeś, co ja bym zjadł, ja dla ciebie. Wodę w ogóle kupowaliśmy gdzieś tam dalej. Raz jak z Cunninghamem boksowałem w Nowym Jorku… W dniu walki poszliśmy zjeść normalnie do hotelu. Jakieś miałem zdjęcia i nie było czasu wyjść.
– W dniu walki z Łukaszem Maćcem i całym teamem poszliśmy. Ja zawsze jem makaron z oliwą z oliwek, pierś kurczaka grillowana i warzywa, Łukasz tak samo. Czekaliśmy dwie godziny na ten obiad. Makaron pływał w maśle… (…) Już nie było czasu, bo zaraz trzeba było wyjeżdżać na salę. Łukasz Maciec stety-niestety zjadł cały ten makaron. Słuchaj, dostaliśmy takiego rozwolnienia, ja i on… On jeszcze wymiotował do tego. Widzisz, gdzieś nas przytruli. Ciekawe, czy zbieg okoliczności, czy gdzieś coś było…