Zawodnik Fame MMA, Piotr Szeliga, od kilku lat występuje już w mieszanych sztukach walki. Freak fighter wypowiedział się w swoich social mediach, jakie różnice dzielą świat sportu oraz świat freaków.
Piotr Szeliga ma pojawić się na najbliższej gali Fame MMA 16, o czym mówił Arkadiusz Tańcula w jednym z odcinków podcastu Szalony Tańcula. Popularny „Szeli” stoczył od debiutu w czerwcu 2020 roku 5 walk, z czego 3 w MMA (rekord 2-1).
Freak fighter znany jest przede wszystkim z występów dla FAME, choć wiele osób nie pamięta, że pierwszy pojedynek stoczył na FEN 28. W ostatniej walce Szeliga przegrał z Normanem Parke w rzymskiej klatce na mieszanych zasadach (pierwsza runda boks, druga i trzecia MMA). Były fighter UFC oraz KSW nie dał mu żadnych szans i po wytrzymaniu salwy uderzeń na samym początku, totalnie zdominował w parterze „Szeliego”.
Piotr Szeliga porównuje zawodowców i freak fighterów
W ostatnim czasie sporo mówiło się o ewentualnej walce Szeligi z Marcinem Wrzoskiem. „Polish Zombie” zerwał jednak biceps w ostatnim pojedynku, przez co czeka go teraz rehabilitacja. „Szeli” tymczasem obrał na cel innego zawodowca – Vaso Bakocevicia.
Odpowiadając na pytania fanów na swoich social mediach i sugestię, że „Psycho” wybiłby mu MMA z głowy, zawodnik Fame MMA wypowiedział się na temat różnic, jakie widzi u zawodowców i siebie samego, jako freak fightera.
– Zawodowcy patrzą na rekord ogólnie. No tak jest, że zawodowcy mówią: lepiej wygrać po ch*jowej walce, niż przegrać po dobrej. A mnie to pi***oli, ja mam w ch*ju ten rekord. Ja chcę dawać dobre walki i dawać ludziom emocje, po które na halę przychodzą.
– I też chcę, żeby każdy zawodnik, który wychodzi do mnie do walki miał świadomość tego, że ja po prostu k**wa nie odpuszczam i biję się do samego końca!
Szeliga rozumie jednak, czym jest liczba zwycięstw i porażek dla zawodowych zawodników. Wystarczy spojrzeć na Khabiba Nurmagomedova, który nie zaznał porażki w 29. walkach i często stawiany jest na czele rankingu najlepszych zawodników w historii MMA.
We freak fightach liczy się jednak coś innego. Tam wiele opiera się na osobowości zawodnika i na tym, jak bardzo rozpoznawalną jest osobą.
– Poniekąd rozumiem podejście zawodowców. Ich rekord, to wyznacznik ich wartości jeżeli chodzi o sporty walki. Dzięki temu mogą iść do lepszych federacji, mogą dostawać dobre walki, bo mają dobry rekord.
– A mnie to pi***oli, wiecie. Ja walczę w federacji freakowej. Moja wartość jest też trochę inna, bo wartość marketingowa, którą gdzieś tam mam… Plus do tego dodając jeszcze wartość sportową, czyli dostarczanie emocji kibicom, dawanie dobrych walk, buduje mnie w hierarchii jeszcze bardziej.
Zawodnik Fame MMA wrócił też myślami do swojego debiutu w Fight Exclusive Night. Szeliga miał wówczas szansę dzielić szatnię z prawdziwymi fighterami, którzy – jak mówi – bardzo przejmowali się występem w klatce, bo od tego zależał kolejny krok w karierze.
– U zawodowców trochę to inaczej wygląda. Walczyłem na jednej zawodowej gali – na FEN 28 z Krystianem Pudzianowskim – i byłem z zawodowcami w szatni. I powiem wam, że akurat ci, z którymi byłem w szatni, nie będę wymieniał z nazwiska, ale byli mega zestresowani. Widać, że oni mega się tym przejmują. Stres paraliżuje. A ja to mam tak, że się cieszę, że wychodzę do walki!
– Trzeba mieć psychę do tego wszystkiego. Bo jak, k**wa, nie masz psychy, to nie będziesz nigdy fighterem. Nie będziesz się nigdy dobrze bił, bo ta cała otoczka będzie cię paraliżować. Psycha to 60-70%, reszta to umiejętności.