Mirosław Okniński w najnowszym wywiadzie wrócił pamięcią do sytuacji sprzed lat, kiedy to pracował na ochronie. Opowiedział jedną z szalonych historii „z bramki”.
„W zamierzchłych czasach”, chciałby się rzec, zawodnicy czy trenerzy nie mieli szans, by utrzymać się z samego sportu. Sytuacja w większości przypadków się poprawiła, choć po latach niektórzy nadal musieli łączyć nocne pilnowanie porządku z treningami za dnia.
Stanie na tak zwanych „bramkach” generowało jednak niezliczone historie, które po latach opowiadają zawodnicy, jak Arkadiusz Wrzosek, czy Marian Ziółkowski. Do tamtych czasów w wywiadzie dla FANSPORTU TV powrócił też trener Mirosław Okniński.
Trener Okniński opowiedział szaloną historię z bramki
Popularny „Łowca Skór” w ostatnich dniach opowiedział się po stronie Andrzeja Kościelskiego. Head coach poznańskiego Ankosu MMA został zatrzymany w związku z sytuacją sprzed 20 lat, za co grozi mu nawet dożywocie. Założyciel i główny szkoleniowiec Akademii Sportów Walki Wilanów stwierdził wręcz, że jego vis a vis wielkopolskiego teamu zasłużył na medal.
Wracając jednak do głównego wątku, Mirosław Okniński poruszywszy temat pracy w ochronie opowiedział, jak jeden mężczyzna spróbował zaatakować „bramkarzy” ostrymi narzędziami. „Łowca Skór” wraz z kolegami poradził sobie z agresorem, choć wszystko mogłoby skończyć się tragicznie.
– Przed 2000 rokiem stałem na bramce. Widziałem, jak przychodzili z nożem. Miałem sytuację, jak gość zaatakował ochronę, musieliśmy użyć krzeseł. Wybiliśmy mu nóż, on uciekł i za chwilę przyszedł z dwiema rozbitymi butelkami. Chciał nas zaatakować, mieliśmy takie kije, czy trzonki od łopat i mu wytrąciliśmy te butelki. Chłopaki się czuli zagrożeni i zaczęli go bić, ja mówię, że zadzwonimy na policję, a oni, że my jesteśmy sztywni, nie będziemy dzwonić. To ja zadzwonię, bo nie chcę go zabić, bo on przyjdzie trzeci raz z siekierą.