Ngannou ucina „dramę” z Daną White’em: Jestem za stary, nie mam na to siły

Francis Ngannou odpowiedział na ostre słowa Dany White’a, który w jednym z ostatnich wywiadów ponownie wziął go na celownik.
Relacje między byłym mistrzem wagi ciężkiej UFC a wieloletnim prezydentem organizacji od dawna są napięte. White nigdy nie miał oporów, by otwarcie krytykować Kameruńczyka, szczególnie w kontekście trudnych negocjacji kontraktowych zakończonych odejściem Ngannou z UFC – i to wciąż jako aktualnego mistrza.
W rozmowie z Andre Schulzem Dana White ujawnił kulisy współpracy, które mają stawiać „Drapieżnika” w bardzo niekorzystnym świetle. Według szefa UFC Ngannou przed pierwszą walką ze Stipe Miocicem miał zażądać prywatnego odrzutowca do Paryża. Zdradził również, że sfrustrowany brakiem bonusu za nokaut zawodnik miał złapać go za kołnierz. Podobna sytuacja – jak twierdzi White – miała wydarzyć się później podczas utarczki z Hunterem Campbellem.
Ngannou nie chce już „dram”: „Nie mam na to siły”
Francis Ngannou był gościem najnowszego odcinka The Ariel Helwani Show, gdzie naturalnie poproszono go o komentarz do mocnych słów byłego szefa. Kameruńczyk tym razem postawił jednak na spokój i unikanie eskalacji:
– Nie uważam, żeby było to dla mnie ważne. Nie uważam tego za istotne. Przez pewien czas było, ale już tak nie jest… Może po prostu się starzeję. Czuję, że nie mam sił na dramy, na takie rzeczy – powiedział ze śmiechem Ngannou. – Chcę po prostu pozostać w spokoju i żeby ludzie się ode mnie odczepili. To wszystko.
Helwani dopytał również, czy Ngannou byłby skłonny zakopać topór wojenny i odbudować relację z Daną White’em.
– Nasza relacja taką właśnie powinna być. Nie powinno dojść do tego, co jest teraz – odparł „Drapieżnik”. – Przede wszystkim, dlaczego wylądowaliśmy w tym miejscu? Jaki jest tego cel? Jak doszliśmy z punktu, w którym byliśmy do miejsca, w którym jesteśmy teraz? Z drugiej strony, mogę po prostu powiedzieć, że to, jak potoczyły się sprawy, jest dość rozczarowujące. To wszystko – zakończył Francis Ngannou.
Dziennikarz nie dawał za wygraną i dopytał, czy zawodnik faktycznie położył rękę na swego przełożonego.
– To miało miejsce w jego biurze, tak powiedział, tak? Cóż, jestem pewien, że ma tam sporo kamer. Jak mówiłem, przeszło mi to. Tego typu tematy mnie męczą. Widziałem to i po prostu scrollowałem dalej. Scrollowałem, ruszyłem dalej. Zostawiłem to za sobą.



