Od czasu każdej ostatniej walki Nate’a Diaza mówi się o kolejnej. Zwykle trzeba na nią poczekać i nie inaczej jest teraz. Choć Amerykanin dostał wyzwanie od Khamzata Chimaeva okazuje się ono niewystarczająco ciekawe.
Nate Diaz od lat występuje dla największej federacji MMA i pozostała mu jedna walka na obecnej umowie, co potwierdził Dana White. Nie ma też co ukrywać, że Stocktończykowi zależy na dużym nazwisku, jeśli ma to być jego ostatni pojedynek w UFC. Po jednogłośnej porażce na punkty z Leonem Edwardsem na UFC 263 Diaz wciąż czeka na godnego rywala, a za takiego nie uważa Khamzata Chimaeva.
Popularny „Borz” od czasu zwycięstwa w pierwszej rundzie na UFC 267 szuka wyzwania, a jednym z dwóch nazwisk, które padło na konferencji prasowej po gali w Abu Zabi brzmiało właśnie Nate Diaz. Ten z kolei w rozmowie z TMZ wyjaśnił, że poczuł brak szacunku ze strony UFC, które faktycznie chciało ustawić walkę Diaz vs. Chimaev.
– Chcę jak najszybciej zmierzyć się z kimś w UFC, ale nikt nie chce. Od jakiegoś czasu staram się czymś zająć… Ktokolwiek się nada, ktokolwiek chce z top 10 którejkolwiek dywizji. Ale wszyscy siedzą z gębami na kłódkę, bo się cykają.
– A UFC przychodzi do mnie z propozycją Chimaeva. Poczułem brak szacunku z ich strony. Dajecie mi żółtodzioba? Spoko. Masz 4 walki w UFC, nawet nie myśl, żeby mówić moje imię na głos. Zdecydowanie nie. Bij się z „nowszymi” gośćmi w federacji… Są pewne poziomy i nie mam zamiaru o nim gadać.
O ile Nate Diaz olewa propozycję walki ze strony Khamzata, o tyle ma też dla niego propozycję. Zaproponował mu bowiem pojedynek z jednym ze swoich niepokonanych kolegów klubowych, który zaliczy już debiut w organizacji:
– Hej, Khamzat, jak tam jesteś, to nie bądź suką. Mój ziom jest w obiegu, z nim walcz. Nie wypowiadaj mojego imienia. A ktokolwiek, kto znajduje się na wyższym poziomie i wdaje się z nim w te pierdolone gadki, też jest suką.
– Jesteś żółtodziobem. Poradź sobie z nowymi. Nie wypowiadaj mojego imienia.
Źródło: TMZ