
Łukasz Parobiec ujawnił, że jego relacja z Marcinem Różalskim uległa ochłodzeniu. Jak przyznał zawodnik, ich koleżeństwo przynajmniej tymczasowo dobiegło końca.
Jeden z najbardziej rozpoznawalnych zawodników GROMDY od lat podkreślał, że nie widzi siebie w świecie freak fightów. Co więcej, w przeszłości otwarcie krytykował Tomasza „Zadymę” Gromadzkiego, kiedy ten dołączył do organizacji FAME MMA.
Sam Parobiec, znany z licznych zwycięstw na gołe pięści, w ostatnich miesiącach starał się doprowadzić do pojedynku z Mariuszem Pudzianowskim. Starcie miało odbyć się w federacji KSW, gdzie „GOAT” już raz występował. Ostatecznie rozmowy nie przyniosły skutku, a zawodnik obrał zupełnie inną ścieżkę – pojawi się na gali PRIME SHOW MMA 14. Jak wiadomo, włodarze KSW nie patrzą przychylnie na występy zawodników w świecie freak fightów, co zdaje się definitywnie zamknąć Parobcowi drogę powrotu do tej organizacji.
Łukasz Parobiec: Liczyłem, że Różal mnie zrozumie
Jednym z najbardziej zagorzałych krytyków freak fightów jest również Marcin Różalski. Weteran polskiej sceny sportów walki przyjął z dystansem decyzję Michała Materli o dołączeniu do FAME MMA, choć sam przyznał, że nie popiera takich ruchów.
W przypadku Łukasza Parobca jego reakcja była jednak znacznie ostrzejsza. Zawodnicy przestali obserwować się w mediach społecznościowych, co wśród kibiców wywołało falę spekulacji o konflikcie. Parobiec potwierdził w rozmowie z Kacprem Mi dla Fansportu TV, że ich drogi rzeczywiście się rozeszły:
– Byłem wk…wiony, gdzieś tam się wylał ten hejt na mnie. Też może trochę dołożył do tego człowiek, którego lubiłem, który był moim kumplem, Marcin Różalski. Trochę niefajnie. Napisałem do Marcina dzień przed, że będę brał udział i miałem nadzieję, że mnie zrozumie tak jak zrozumiał Michała Materlę. Też dalej są kumplami i powiedział, że Michał może zarabiać. A do mnie się czepił, gdzieś tam dowiedziałem się, że nasza znajomość się kończy. Zaczął wrzucać jakieś filmiki, że wszystko można kupić i tak dalej. Nie gadałem z nim, domyśliłem się że tyczyło to mnie. Ja się nie odzywam, nie będę się prosił o bycie czyimś kolegą. Prawdziwi koledzy zrozumieją to, że ja tutaj zarabiam pieniądze i tyle. Jest mi trochę przykro, to jest dziecinne i głupie.
Choć „GOAT” nie ukrywa rozczarowania zachowaniem Różalskiego, podkreśla, że nie zamierza nikogo przekonywać do swoich decyzji. Jak mówi, jego priorytetem jest obecnie kariera i stabilność finansowa – niezależnie od tego, w jakiej organizacji przyjdzie mu walczyć.