Szymon Kołecki zabrał głos w sprawie freak fightów. Przyznał, że nie wyklucza walki w takich organizacjach, ale na swoich warunkach.
Podopieczny trenera Mirosława Oknińskiego powrócił do treningów po poważnych problemach ze zdrowiem. Ma za sobą bardzo długą przerwę od walk, ale potwierdził, że mamy ponownie zobaczyć go w klatce. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, kolejny pojedynek stoczy w drugiej połowie tego roku.
Fani liczą na powrót do KSW, a wśród potencjalnych zestawień pojawił się temat rewanżu z Mariuszem Pudzianowskim. Takie starcie chcieliby zobaczyć kibice, a sam trener przyznał, że jest to dobry pomysł.
Przy okazji ostatniego wywiadu na Kanale Sportowym Kołecki został zapytany o potencjalną walkę freakową. Przyznał, że musiałby dostać naprawdę duże pieniądze, ale nie wyklucza takiej możliwości. Nie zamierza powtarzać błędów kolegów po fachu, którzy krytykowali freak fighty, a później sami w nich zawalczyli.
– Za 700 tysięcy nie stoczyłbym tam walki, ale nie będę też hipokrytą, który powie, że nigdy nie zawalczy dla freakowej federacji. Pieniądze są jednak istotne. 700 tysięcy złotych otrzymują jednak tam zawodnicy, którzy nie są jakby to powiedzieć, do końca sprawni fizycznie oraz intelektualnie.
– Więc ja oczekiwałbym znacznie większej stawki. Biedny nie jestem, więc nie chciałbym niszczyć swojego wizerunku i łamać swoich zasad dla takiej kwoty. Są jednak oferty, których po prostu nie wypada odrzucić. Ale mam nadzieję, że nie otrzymam takiej oferty. Serio.