Były mistrz kategorii półciężkiej Jiri Prochazka zdążył już zmienić zdanie co do decyzji sędziego klatkowego w jego ostatniej walce.
Niecałe dziesięć dni temu Czech spotkał się w oktagonie z Alexem Pereirą, a w stawce znalazł się wakujący pas dywizji półciężkiej. Prochazka wracał po ciężkiej kontuzji barku podczas, gdy Brazylijczyk zdołał udanie zadebiutować w kategorii pokonując Jana Błachowicza.
Na UFC 295 to Pereira dominował od pierwszych minut i szybko rozbił nogi byłego mistrza. Dzieło zniszczenia dokończył tuż po przerwie, nokautując Prochazkę w 2. rundzie. Wielu fanów oglądając walkę na żywo szybko wyrazili swoją opinię twierdząc, iż było to przedwczesne skończenie. Wątpliwości rozwiał sam Jiri:
– Myślę, że sędzia miał rację, odpłynąłem – powiedział w rozmowie z Joe Roganem.
Od pojedynku w Madison Square Garden minęło zaledwie kilka dni, a popularny „Denisa”… zmienił narrację. W rozmowie z DVTV Prochazka stwierdził, iż sędzia powinien puścić walkę.
– Biorąc pod uwagę to, jakim jestem wojownikiem, przerwanie było przedwczesne. Na chwilę odpłynąłem, ale gdy lecieliśmy w dół odzyskałem przytomność. Nauczono mnie, by w takich sytuacjach kontynuować walkę.
– Nie traktuję tego jako przegranej, to po prostu kolejny „rezultat”. Porażka to coś naprawdę fatalnego, czego o tym nie można powiedzieć. Żyję dalej.
Były mistrz dodał też, że świeżo po walce powstrzymał się od takich komentarzy, aby nie stawiać w złym świetle sędziego Marca Goddarda. Prochazka jest przekonany, że wróciłby do pojedynku tak, jak miało to miejsce niegdyś w jego starci z Dominikiem Reyesem.
„Denisa” dodał też, że chce wrócić jak najszybciej. Nie wskazał konkretnego rywala, ale zawęził grono zainteresowanych do czołowej piątku rankingu kategorii półciężkiej.