Mateusz Gamrot urodził się w roku 1990. Na świat przyszedł w Bielsku-Białej, jednak dość szybko przeprowadził się z rodziną do Kudowy-Zdrój, gdzie mieszkał i dorastał. To mógłby być wstęp do biografii „Gamera”, ale ten tekst taką nie będzie. Chciałbym, żeby ten tekst bardziej przybliżał sylwetkę chłopaka, który w pogoni za marzeniami udowadniał co dzień, że wie czego chce i konsekwentnie zmierza w tym kierunku. Bo Mateusz Gamrot udowadnia swoim życiorysem, że ciężka praca i samozaparcie pozwala zachodzić naprawdę daleko.
Ktoś powie: „Puste frazesy powtarzane przez wszystkich.”. Być może, jednak osoba Mateusza nie tylko inspiruje, ale także parafuje umowę z życiem. Umowę, która w tytule ma wpisane, że ile dasz od siebie, tyle życie zwróci Ci z powrotem.
Pierwsze treningi zapaśnicze
W tekście skupie się na związku Mateusza ze sportem. Choć w zasadzie niewiele pominę, bo Gamer bardzo szybko ruszył w kierunku maty treningowej. Już w gimnazjum przeniósł się z rodzinnej Kudowy do Milicza, by tam rozpocząć treningi zapaśnicze. Zapasy w stylu wolnym szybko stały się miłością Gamrota. Już ucząc się w liceum stał się członkiem kadry narodowej, zdobywając medale mistrzostw Polski. Osiągając liczne sukcesy wiedział, że sport będzie jego sposobem na życie.
Poznań. To tam w wieku 20 lat przeprowadził się przyszły mistrz KSW, ale do mistrzostwa KSW dojdziemy. W zasadzie do podwójnego mistrzostwa. Kontynuując, Gamrot stoczył w swoim życiu ponad 300 pojedynków w formule zapaśniczej. Mistrzostwa świata i europy stały się dla Polaka normalnością. Wyjazdy na tak wielkie imprezy nie były już czymś stresującym, a raczej tylko motywowały do jeszcze cięższej pracy. Pracy, która zaprowadziła go w przyszłości do miejsca w którym jest teraz.
Treningi MMA w poznańskim ANKOSIE
Treningi MMA Mateusz rozpoczął w roku 2011, kiedy to po raz pierwszy pojawił się na macie poznańskiego ANKOSU. Pod okiem trenera Andrzeja Kościelskiego rozpoczął pierwsze treningi, które pokazały, że umiejętności zapaśnicze, które posiadał – w połączeniu z boksem i bjj – mogą zrobić z Gamera zawodnika klasy światowej.
Po około roku treningów, Gamrot wyruszył spróbować swoich sił na amatorskich zawodach MMA organizowanych w Belgii. Bruksela okazała się dla Polaka szczęśliwa, ponieważ Gamer do domu przywiózł złoto. Polak obronił mistrzostwo rok później. Węgry, Bukareszt, Gamrot amatorskim Mistrzem Świata kategorii do 70 kilogramów.
Miłość do zapasów pozwoliła Gamerowi pokochać brazylijskie ju-jitsu. Lata 2013 i 2014 to dwukrotne Mistrzostwo Polski, a rok 2014 to Mistrzostwo ADCC w kategorii półśredniej. Oczywiście należy pamiętać, że starty w BJJ Gamrot łączył już z walkami w MMA i do nich przechodząc trzeba nadmienić, że tytułów i medali w zawodach grapplingowych było o wiele wiele więcej, niż te wymienione. Te jednak w moim odczuciu pozwoliły Gamerowi w stu procentach uświadomić sobie, że wielka kariera stoi przed nim otworem. Młody chłopak z Kudowy, który ma cel – spełnić swoje marzenia. A od kiedy pamiętam, Gamrot mówił jedno: „Moim marzeniem jest UFC…”.
Debiut Gamrota w zawodowym MMA
4 luty 2012 r. data jak każda inna, natomiast w przypadku Mateusza zmieniła wiele. Organizacja XFS – Night of Champions daje Polakowi szanse, którą ten wykorzystuje. Rywalem znany fanom MMA – Arbi Szamajew – trener WCA Fight Team i główny coach Mariusza Pudzianowskiego. Wygrana przed czasem, która rozpoczęła jego karierę i po której nabrał wiatru w żagle. Do końca roku 2012, Gamer stoczył jeszcze dwa pojedynki, wygrywając z Tomaszem Matuszewskim i Tomasem Daekiem. Co ciekawe, walka ze Słowakiem zakończyła się decyzją dla Gamrota po dwóch, pięciominutowych rundach.
Kontrakt z KSW
Na potencjale Mateusza oko zawiesili właściciele KSW, którzy zaproponowali kudowianinowi kontrakt. Pierwsza walka w największej organizacji w Europie przypadła na ósmy dzień czerwca roku 2013. Mateusz Zawadzki wytrzymał z Gamrotem dwie rundy i pewnie chciałby stoczyć trzecią, jednak na to nie zgodził się jego narożnik. Wygrana przed czasem w debiucie dla KSW i szybki powrót do (jeszcze wtedy) ringu Konfrontacji Sztuk Walki. Andre Winner, z którym Polak zmierzył się na KSW 24 – 28.09.2013 – postawił trudne warunki. Walka trwała pełny dystans, ale to Gamrot w oczach sędziów pozostawił lepsze wrażenie i wygrał ten pojedynek. Takie walki jak ta z Anglikiem pokazały, że nie tylko kończenie walk przed czasem będzie atutem Polaka. Mateusz tym pojedynkiem udowodnił, że jest w stanie przewalczyć pełny dystans w dobrym stylu.
Gamer zyskiwał coraz większe grono fanów i stawał się bardziej popularny. Blaski sławy zaczęły zaglądać przez okno, a były one dla 23-latka jak woda na młyn. Na kolejny pojedynek musieliśmy czekać aż do maja kolejnego roku. Do Gdańska przyjechał Jefferson George, który chciał 'zabrać’ zero z rekordu Gamera, a przypomnę, że w tym momencie rekord Polaka wynosił już 5-0. Anglik jednak nie znalazł sposobu na zapasy Gamrota, a ten drugi raz z rzędu zdominował swojego rywala na pełnym dystansie.
Wyskok do Cage Warriors
Po tym pojedynku, Gamrotem zainteresowała się organizacja Cage Warriors. Zaproponowany na wrzesień pojedynek z Timem Newmanem został przyjęty, a KSW wyraziło zgodę na występ swojej wschodzącej gwiazdy w Newport, w Walii. Mateusz pojechał, urwał nogę i wrócił do Polski. Zapisał się tym samym w notesach zagranicznych organizacji, które bez cienia wątpliwości, były nazwiskiem Polaka coraz bardziej zainteresowane.
Kolejne walki w KSW
W KSW swoją kolejną walkę stoczył w Mikołaja. 6 grudnia, trzecia walka w roku 2014, rywalem doświadczony Łukasz Chlewicki. Śmiało można powiedzieć, że wygraną na pełnym dystansie walką nad doświadczonym rywalem, Gamrot zdjął klapki z oczu osobom, które nie do końca były przekonane do talentu Mateusza i wieńczyły ’wykolejenie się’ poznańskiej lokomotywy’.
Rok 2015 na sportowo został rozpoczęty udziałem w gali KSW 30: Genesis. Zawodnik z Brazylii – Rodrigo Cavalheiro Correia – miał być sprawdzianem umiejętności parterowych Gamrota (których umówmy się, nie trzeba było już sprawdzać). I choć wydawało się, że Correia wytrzyma pełny dystans, to zabrakło 6 sekund. Gamer walczy do końca. Nie odpuszcza. Kończy walki nawet 6 sekund przed czasem. Wembley, Londyn, październik. Powtórka z rozrywki. Gamer nie poddaje, Gamer ubija. Marif Piraev kolejnym skalpem. Dzięki temu zwycięstwu, Gamrot dopisał sobie 10 wygraną. Nie przegrywał…, wciąż był niepokonany.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU NA KOLEJNEJ STRONIE
Mistrzowski pas KSW
27 maja 2015 roku. Prawdziwy sprawdzian w postaci Mansoura Barnaoui’ego. Francuz, który w późniejszym czasie wygrał w turnieju PFL milion dolarów, faktycznie pokazał się z dobrej strony. KSW 35, pełne trybuny. Wreszcie walka, która miała wyłonić mistrza KSW w kategorii lekkiej – Gamer dostał szansę na tytuł. I faktycznie trzeba przyznać, że choć dawno zasłużył, to pokonanie Barnaoui’ego byłoby przysłowiową „kropką nad i”. Gamer zwycięski. 15 minut kapitalnego pokazu MMA, z którego zwycięsko znów wyszedł Polak.
Zmora hejtera – miał przegrać, nie przegrał. Ba, udowodnił, że wcale nie trzeba przegrywać.. wystarczy wierzyć, a Gamrot w siebie wierzył – i został mistrzem. Wydawało się, że kto by tu nie przyjechał, kto by nie stanął w klatce na przeciwko Gamrota – nie wygra. Próbę korekty tylnej części rekordu Polaka podjął w październiku inny Brazylijczyk – Renato Gomes Gabriel. KSW 36, Zielona Góra. Reprezentant kraju kawy miał ochotę zawiesić pas KSW na biodrach. Gamrot w jednym z wywiadów po KSW 35 powiedział: „Nie oddam.” I faktycznie nie oddał. Ba, tradycyjne już dla Polaka poddanie – dźwignia na stopę – załatwiła sprawę. Pas obroniony, Mateusz Gamrot – „And still”.
Wojna Gamrota z Normanem Parke
Na te pojedynki (pewnie wielu z Was się domyśla do których walk przechodzimy) poświęcę osobny akapit. Nie dlatego, że czymś znaczącym różniły się od poprzednich. No, może trochę się różniły. W sumie bardzo. Ładunek emocjonalny, który zaangażował w nie Gamer nie pozwala na krótki opis. I choć nie będę roztrząsał sytuacji pojedynków Gamrota z Normanem Parke – bo o nich mowa – to w moim odczuciu zbudowały jeszcze silniejszego zawodnika. I nie chodzi mi o siłę, której i tak już ma sporo. Zbudowały psychikę. Mentalna wojenka, którą Parke prowadził od pierwszego momentu konfrontacji z Polakiem powodowała w Gamerze jeszcze większą mobilizację. Bo choć przez wielu, walki te były postrzegane w kategoriach 'storyline’u’ – ja nie doszukuję się drugiego dna. Oczywiście, były inne niż wszystkie, ale w ostatecznym rozrachunku to Polak udowodnił, że nie ma zawodnika, który jest w stanie odebrać mu coś, o co tak ciężko walczył.
Walka na Stadionie Narodowym
Koniec maja. Stadion Narodowy w Warszawie, piękna pogoda. KSW Koloseum, nazwa oddawała w pełni to, co działo się tego wieczora w klatce KSW. Przed pierwszym pojedynkiem z Normanem nikt nie podejrzewał, że Panowie w klatce KSW spotkają się jeszcze dwukrotnie. Walka była dobra, ale wynik niczym nie różnił się od poprzednich. Gamer skuteczny, bezwzględny i zwycięski.
Cała otoczka pierwszego pojedynku sprawiła, że właściciele KSW postanowili dać Parkowi jeszcze jedną szansą zdobycie trofeum. Wymarzony scenariusz dla Irlandczyka, bo walka 'w domu’. Irlandia, Dublin i ku uciesze Normana – kibice ściskający kciuki również za niego czyli scenariusz odwrotny względem tego ze Stadionu Narodowego. Tam nikt nie kibicował Parkowi. A ten robił wszystko, żeby po raz kolejny wyprowadzić swojego rywala z równowagi. No ale cóż, Parke szanse dostał, ale nie wykorzystał jej już w piątek (mimo, że gala odbywała się w sobotę). Na wagę Irlandczyk wniósł zdecydowanie za dużo i walka straciła status pojedynku mistrzowskiego.
Przechodząc jednak do meritum, była końcówka drugiej rundy. Sędzia upomina Gamrota po raz kolejny, by uważał na wkładane w oczy Parka palce. Mimo, iż faule były nieintencjonalne, to sędzia uznał, że zbyt często zwrócił na nie uwagę, przez co zakończył pojedynek z wynikiem „No Contest – Walka nieodbyta”. Ogromne rozgoryczenie i frustracja Mateusza Gamrota. „Trzeci raz z nim nie zawalczę, nie ma szans”. Tymi słowami Gamer podkreślił, jak bardzo Norman Parke zaszedł mu za skórę swoim trashtalkiem i próbą rozbicia emocji Polaka przed ich pojedynkami. I faktycznie, na tamten moment chyba każdy kibic uwierzył, że trzeci pojedynek się nie odbędzie. Każdy kibic wiedział też jednak, że dla właścicieli KSW jest to idealny scenariusz do stworzenia trylogii, która raz na zawsze rozwiązałaby spór między zawodnikami.
Podwójny mistrz KSW – Mateusz Gamrot
Nie minęło pięć miesięcy i Gamer powrócił do klatki. KSW 42 i gala w Łodzi. Walka w obronie pasa kategorii lekkiej, rywalem Grzegorz Szulakowski. Mimo, że Szuli pokazał się naprawdę dobrze – tym bardziej, że walkę z mistrzem wziął w zastępstwie – to mało kto w KSW postawił się Gamrotowi w parterze, w którym ten pojedynek w rundzie czwartej został zwieńczony Americaną. And Still. Nic się nie zmienia. A skoro nic się nie zmienia, a życie nie lubi próżni, to Mateusz postanowił zrzucić cztery kilogramy więcej i na KSW 46 w Gliwicach zaatakować podwójną koronę – pas kategorii piórkowej, który na tamten moment dzierżył wirtuoz parterowy z kraju kwitnącej wiśni – Kleber Koike Erbst.
Wszyscy spodziewali się właśnie parterowej wirtuozerii, jednak z szacunku do wzajemnych umiejętności ani Gamer, ani Koike tego ryzyka nie podejmowali zbyt często. 25 minutowa dominacja i tym razem 'And New’. Mateusz Gamrot pierwszym, podwójnym mistrzem KSW w kategorii piórkowej i lekkiej. Perturbacje kontraktowe spowodowały, że nikt nie był już pewny czy walka z Koike nie była ostatnią walką Gamrota w KSW. Tak się jednak na szczęście nie stało i Polak nacieszył (jak się później okazało) nasze oczy jeszcze dwukrotnie pod szyldem KSW.
Trylogia Gamrota z Parke
Czas na ciekawostki, czas na statystyki. Nieco ponad 6 i pół roku od zawodowego debiutu, Gamer podwójnym mistrzem KSW z rekordem 15-0. No ok, 15-0-1, licząc no contest w starciu z Parkiem. Norman Parke… warto byłoby tą kartę zapisać raz na zawsze. Zapisać i zamknąć książkę. Stało się! KSW 53, pierwsza gala studyjna organizacji w okresie pandemii koronawirusa. 5 rund, na które czekali (prawie) wszyscy fani MMA w Polsce. Na szali pojedynku miał być pas mistrzowski w kategorii lekkiej. Mistrz tymczasowy vs. Mistrz regularny. Tylko jeden z nich zachował jednak profesjonalizm, mimo, iż dzień wcześniej Parke w programie telewizji POLSAT „Koloseum” zarzekał się, że nie ma możliwości by nie zrobił wagi. Sygnały o tym, że przestrzelił solidnie pojawiły się już około godziny 10 rano w piątek. Wieczorem na wadze się nie pojawił, a sam pojedynek stanął pod znakiem zapytania. Gamrot jednak zgodził się na to, żeby walka się odbyła, ale na zasadach które były zakontraktowane – 5 rund. On chciał tych pięciu rund, by oczyścić się z tych wszystkich emocji, które siedziały w nim od pierwszego starcia. Stało się. Po trzynastu minutach pojedynku sędzia Tomasz Bronder przerwał masakrę.
Teatr jednego aktora, absolutna dominacja. Twarz Irlandczyka wyglądała… nie, ona nie wyglądała. Gamer zrobił swoje i oczyścił głowę. Po pojedynku Parke przeprosił Gamera, jego rodzinę i narożnik za wszystkie słowa, które dotychczas padły, na co Gamrot odpowiedział podaniem ręki. Topór wojenny zakopany.
Ostatnia walka Gamrota w KSW
Jak się później okazało, ostatni pojedynek dla KSW Mateusz Gamrot stoczył na kolejnej gali. Polak wiedział, że po tym pojedynku będzie wolnym zawodnikiem i nie będzie przedłużał umowy z KSW. Marian Ziółkowski, który wszedł w zastępstwie za kolejne odkrycie KSW – Shamila Musaeva (na ten pojedynek swoją drogą zęby ostrzyło sobie 95% środowiska MMA) – postawił się mistrzowi. 5 rund walki, która nie porwała. Gamer miał swoje problemy, Golden Boy swoje. Nie była to najlepsza walka w historii KSW, ale Mateusz Gamrot z rekordem 17-0-1 zakończył swoją przygodę z organizacją. Po walce podziękowania, łzy i świadomość wszystkich fanów, że miejsce Gamrota jest już tam, gdzie jego marzenia. UFC było nagle czymś, co musiało się wydarzyć, a nie miejscem, do którego być może kiedyś, dzięki ciężkiej pracy, uda się dojść.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU NA KOLEJNEJ STRONIE
Mateusz Gamrot w UFC i pierwsza walka
Nie minęły dwa miesiące i marzenie (nie tylko Gamera) spełniło się. Kolejny Polak znalazł się w najlepszej organizacji na świecie i co tu kryć – wszyscy od początku mieliśmy idące ramię w ramię z angażem ogromne oczekiwania. 17 październik, Zjednoczone Emiraty Arabskie. Rywalem Gamrota w debiucie dla UFC niebezpieczny Gruzin – Guram Kutateladze. Kapitalne 15 minut wojny w klatce. Obaj chcieli pokazać, że znaleźli się w tym miejscu nie przez przypadek. Obaj chcieli udowodnić, że nie przepuszczą tej szansy. Stare porzekadło mówi: „Taki jest sport. Jeden wygrywa, a drugi przegrywa”. Gamrot na kartach punktowych pojedynek przegrał, mimo, iż decyzja nie była jednogłośna. Ale w oczach wielu fanów był wygrany.
Spełnił pierwsze marzenie i zrobił wszystko, by wygrać. I wygrał. Zyskał jeszcze więcej uznania w oczach kibiców, otrzymał w swojej pierwszej walce dla UFC bonus za walkę wieczoru i co najważniejsze – sam dla siebie czuł się wygrany. Wiedział jednak, że to dopiero początek drogi. Początek drogi na szczyt, którą kroczy od 2012 roku.
Walka ze Scottem Holtzmanem
Już w najbliższą sobotę Mateusz Gamrot stoczy swój drugi pojedynek dla organizacji UFC. Scott Holtzman to rywal bardzo mocny, ale w UFC słabych nie ma. Mateusz wie po co tam jest i udowodnił już, że choćby 99 osób mówiło, że nie warto, to dla tej jednej zostawi w klatce cząstkę siebie.
Gdzie oglądać Mateusz Gamrot vs Scott Holtzman?
Mateusz, jesteśmy z Tobą!
Wyjdź w sobotę i baw się dobrze. Dla wielu jesteś mistrzem, dla wielu inspiracją. Zostań sobą i nadal sprawiaj, że z trzęsącymi się rękami będziemy czekać na Twoje wyjście do klatki UFC.
Gamer WAR!
Autor: Paweł Wyrobek