Na gali UFC 281 w Madison Square Garden doszło do niesamowitej walki w kategorii lekkiej. Dustin Poirier i Michael Chandler zapewnili fanom niezapomniane emocje, a z ręką w górze skończył „The Diamond”. Co teraz czeka byłego tymczasowego mistrza wagi lekkiej?
Fighter z Luizjany powrócił po 11 miesiącach przerwy i porażce w drugiej w karierze walce o pas mistrzowski kategorii lekkiej. Podobnie, jak wcześniej z Khabibem Nurmagomedovem, tak i na UFC 269 z Charlesem Oliveirą, popularny „The Diamond” odklepał w 3. rundzie po duszeniu zza pleców.
W pojedynku z Michaelem Chandlerem również było blisko tego typu zakończenia. „Iron Mike” ciasno trzymał Dustina Poiriera i szukał miejsca, by wsadzić rękę na szyję zawodnika American Top Team.
– Siłowałem się z jego rękoma i skupiałem na prawidłowej obronie, ale oczywiście, że myślałem: „tylko nie to!” Wiecie, takie: „Hello darkness my old friend…” – zanucił dziennikarzom ucieszony na konferencji „Diamond”.
Dustin przyznał też, że ciężko mu było wiele miesięcy rozpamiętywać porażkę z Brazylijczykiem. Przyznał też, że starał się doprowadzić do szybszego powrotu, jednak z nieznanych mu przyczyn do niczego nie doszło.
Jak dobrze wiemy w międzyczasie „Do Bronx” stracił mistrzowski tytuł przez niezrobienie wagi, a następnie został poddany przez Islama Makhacheva. Poirier nie ma co na razie liczyć na pojedynek z nim, gdyż UFC ogłosiło walkę wieczoru UFC 284 właśnie z udziałem Dagestańczyka i Alexandra Vokanovskiego.
Trener nowego mistrza, Khabib Nurmagomedov, zasugerował, że „The Diamond” powinien tego samego wieczoru zmierzyć się z niedawnym oponentem Mateusza Gamrota, Bneilem Dariushem.
– Ma to sens, ma to dużo sensu – przyznał zapytany o takie zestawienie Dustin Poirier. – Beneil zasłużył sobie na szacunek i odprawiał naprawdę niezłych gości, dodatkowo robiąc to w świetnym stylu. Zobaczymy, nie jestem przeciwny temu pomysłowi. Ostatnie słowo należy do UFC i do tego, kiedy będę chciał wrócić… Myślę, że to świetne zestawienie. Uważam, że zasługuje na trudnego rywala.