Definitywny koniec? Okniński szczerze o współpracy z Ferrarim [VIDEO]
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, iż trener Mirosław Okniński na dobre rozstał się z Amadeuszem „Ferrarim” Roślikiem.
Czołowa postać polskiej sceny freak fightów długo stała murem za „Łowcą Skór” i vice versa. Mirosław Okniński zawsze chwalił „Ferrariego”, rozpowiadając o jego ogromnym potencjale i umiejętnościach, które przy odpowiednim szlifie doprowadziłyby go naprawdę daleko.
Ich współpraca zaczęła się jednak jakiś czas temu psuć. Roślik nie mówiąc nic trenerowi udał się do Stanów Zjednoczonych, ale wrócił do Akademii Sportów Walki Wilanów. Amadeusz trenował też u Oknińskiego szykując się do rewanżu z Kamilem Łaszczykiem. Wszystko wskazuje jednak na to, iż była to ich – przynajmniej na razie – ostatnia wspólna walka.
Trener Okniński o współpracy z Ferrarim
Goszcząc w studio FANSPORTU TV popularny „Łowca Skór” stwierdził, że ciężko jest o współpracę, jeśli tylko jedna osoba jest do niej chętna.
– Nie ma współpracy, jak ktoś się nie odzywa – stwierdził jasno trener Okniński. – Ostatnio było tak, że pojechał do Stanów i się nie odzywa, to powiedziałem: kończymy współpracę. Teraz się zrobiło to samo, powtórzył schemat.
Trener Mirek zdradził też, iż radził Roślikowi, by ten zgodził się na walkę z Alanem Kwiecińskim na FAME 23, ale na zasadach MMA. „Alanik” ma spore doświadczenie w tej płaszczyźnie, jednak „Ferrari” postawił na boks. Jak tłumaczył, zrobił to ze względu na kolejne pojedynku w tej płaszczyźnie w innych organizacjach.
– Ja mu mówiłem, żeby wziął walkę z Alanem w MMA. On wziął w boksie. Moim zdaniem został sam. Ja nie będę się angażował w coś, na co nie mam wpływu. Raz, że nie ma kontaktu, dwa, że walka jest w boksie, gdzie ja chciałem MMA, trzecie… w ogóle ze mną nie rozmawiał.
Okniński stwierdził też, że nie przekreśla zawodnika i zdaje sobie sprawę, że tego ciężko jest okiełznać. Przypomniał też, że wspierał Amadeusza na jego drodze do sławy.
– Ta walka – chyba rewanż to był z „Polakiem”, gdzie rozbłysnął, to byłem w jego narożniku. Później ta walka z Bombą. Był peak oglądalności. Wspierałem go, gdy był w trudnej sytuacji. Bał się, że przegra, ja go wspierałem. Dzięki mnie też wszedł na wyższy poziom gwiazdorstwa. To nie jest tak, że „tylko on”.
– Jest zawodnik, gwiazdor, robi show, ale musi mieć kogoś za plecami, żeby czuć się mocny. Jak miał mnie za plecami, nasz team, to czuł się mocny. Wiedział, że może rozrabiać, poddymić. (…) Moje decyzje spowodowały, że stał się gwiazdą. Walczył w FAME, za małe pieniądze i mówię: idź do High League’a, tam zarobisz duże pieniądze. Ja mówię idź, bo to przełom. Zawalczył, dostał 10 razy tyle, co w FAME i później FAME, pod wpływem tej sytuacji, podpisało z nim kontrakt na 12 walk za niebotyczne kwoty.