Islam Makhachev, który niedawno pokonał 10 rywala z rzędu wyśmiał pomysł postawienia w roli pierwszego pretendenta Conora McGregora. Dagestańczyk opowiedział także, jak widzi szanse Irlandczyka na pas.
Jeden z czołowych fighterów wagi lekkiej UFC, Islam Makhachev, odrzucił rzekomo walkę z Rafaelem dos Anjosem na ubiegłotygodniowej gali UFC 272. Choć Rosjanin ma odmienny punkt widzenia na całą sytuację, Dana White stwierdził, że „nowy Khabib„ spotka się w oktagonie z Beneilem Dariushem, pierwotnym oponentem na UFC Vegas 49.
To z kolei pozostawia wolne miejsce w sprawie kolejnego pretendenta do walki o pas mistrzowski wagi lekkiej. Tę w najbliższym czasie otrzyma numer 2 z rankingu dywizji, Justin Gaethje. Wielu uważa, że starcie Makhachev vs. Dariush oznacza, że title shota otrzyma… Conor McGregor.
Islam uważa jednak, że to blef. A nawet jeśli Irlandczyk miałby taką szansę otrzymać, to tak czy siak odejdzie z pustymi rękoma:
– Myślę, że to pic na wodę. To coś, żeby zainteresować fanów, ale myślę, że to fejk. Ciężko będzie mu zrobić limit wagi lekkiej, bo wciąż chodzi pijany, a wielu ludzi spuściłoby mu lanie w obecnej sytuacji. Będzie walczył z Nate’em Diazem, albo innym staruszkiem, za kasę i tyle. Nigdy nie będzie mistrzem. Nigdy nie będzie w stanie mierzyć się na tym poziomie.
Ciężko widzieć w Conorze McGregorze tego samego fightera, który szturmem podbijał UFC. „Notorious” przegrał obie walki z Dustinem Poirierem, a ostatnią wygraną jest ta z Donaldem Cerrone. Dagestański pretendent uważa, że Irlandczyk nie jest już na tym poziomie co trzeba i z chęcią zmierzyłby się z nim by to udowodnić.
– Dawaj, zróbmy to. Czemu nie? On tylko pogrywa. Nigdy nie weźmie walki ze mną. Pogrywa sobie, bo wie, co by było. To byłaby dla niego dłuuuga noc, podobnie do tego, co zrobił mu Khabib. Wtedy był jeszcze w formie, nie pił tyle. Teraz musi odejść na emeryturę. Ma kasę, ma wszystko inne, ale jeśli chce wrócić – zapraszam. Z miłą chęcią go zmiażdżę.
Źródło: ESPN