
Daniel Cormier przeprowadził rozmowę z Armanem Tsarukyanem, w której poruszono wątek Mateusza Gamrota.
Jeśli ktoś potrzebuje dowodu na to, jak nieprzewidywalny potrafi być świat MMA, wystarczy spojrzeć na rozjazdy wyników w wadze lekkiej. Mateusz Gamrot pokonał kiedyś Armana Tsarukyana na punkty, ale później musiał uznać wyższość Beneila Dariusha, Dana Hookera i Charlesa Oliveiry. Tymczasem „Ahalkalakets” kolejno znokautował Dariusha, poddał Hookera, a Oliveirę ograł decyzją. Patrząc wyłącznie na suche rezultaty, trudno doszukać się tu jakiejkolwiek logiki.
Arman Tsarukyan wskazał problem Mateusza Gamrota
Triumf nad Danem Hookerem pozwolił Tsarukyanowi wydłużyć serię zwycięstw do pięciu. Jego ostatnią porażką pozostaje ta z Gamrotem — choć Ormianin do dziś uważa, że została mu ona niesłusznie dopisana w rekord. Gdy Cormier wspomniał o tamtym pojedynku, lider rankingu wagi lekkiej natychmiast przedstawił swoje stanowisko.
– Po pierwsze: nie przegrałem tamtej walki. To była zła decyzja – stwierdził Arman. – Mateusz Gamrot przegrał z Oliveirą, z Beneilem Dariushem, z Hookerem. Ja pokonałem ich wszystkich. Gamrota też pokonałem – dodał.
Gamrot również potrafił sprowadzać Hookera, ale ostatecznie jego starcie z Nowozelandczykiem zakończyło się niepowodzeniem. Tsarukyan wskazał, co jego zdaniem stanowi największą bolączkę w stylu walki Polaka:
– W tym sporcie są poziomy. Gdy oglądasz jego walki, widzisz, że możesz go przewracać i trzymać na deskach – ocenił Arman.
– Gamrot nie wierzy w swoją stójkę, wskakuje w nogi z dużego dystansu. Potem nie ma dobrej kontroli w parterze. Może przewracać ludzi, ale na dole nie potrafi ich kontrolować. Taki jest jego problem. Ja jestem jego przeciwieństwem. Ani trochę nie martwiłem się, że nie będę mógł utrzymać Hookera na macie – dodał.
Pewny siebie pretendent ujawnił też, w którym momencie zorientował się, że ma Hookera „na widelcu” i może iść po skończenie:
– Gdy go obaliłem w drugiej rundzie i znalazłem się na górze, wiedziałem, że go skończę. Po prostu to czułem. Po tym kolanie, którym trafiłem go w pierwszej rundzie, nadal chwiał się na nogach. Gdy zaś potem zacząłem ground-and-pound w drugiej odsłonie, poczułem, że jest już bardzo słaby. Już wtedy chciał się poddać. Jak złapałem trójkąt rękami, już wiedziałem, że nie ma takiej możliwości, żebym go nie skończył.