Marian Ziółkowski o dobijaniu rywali „Aż dziwię się, że wielu zawodników tak robi, bo…”
Mistrz KSW wagi lekkiej w programie Koloseum poruszył temat dobijania rywali, którzy i tak są już półprzytomni. Zawodnik przyznał, że sam nigdy nie lubi tego robić.
W ostatniej walce Ziółkowski zmierzył się z Maciejem Kazieczko. Dla Golden Boya była to pierwsza obrona pasa w karierze. W KSW Ziółkowski stoczył 6 walk. Po raz pierwszy zawalczył o pas na KSW 54, jednak przegrał z Mateuszem Gamrotem przez jednogłośną decyzję. Następnie zmierzył się z Romanem Szymańskim, którego trafił kopnięciem w wątrobę, a następnie dobił ciosami.
Ostatni pojedynek również wygrał przed czasem. Ziółkowski popisał się dużym spokojem i opanowaniem w klatce. W drugiej rundzie mocno trafił Kazieczkę, a zawodnik wylądował na deskach. Mistrz rozłożył ręce, licząc na to, że to koniec starcia, jednak musiał dobić swojego przeciwnika. Ostatecznie chwile po nokdaunie poddał rywala duszeniem zza pleców.
W programie Koloseum przyznał, że nie rozumie czemu fighterzy dobijają rywali, skoro widzą, że ich przeciwnicy są już nieprzytomni.
– Nigdy nie będzie tak, że będę chciał kogoś dobijać, jeśli jest półprzytomny, albo nieprzytomny i będę to robił, dopóki sędzia nie podbiegnie. Aż dziwię się, że wielu zawodników tak robi, bo jak już mają doświadczenie, to potrafią kontrolować emocje, a emocje chyba sprawiają, że ktoś chce dobijać kogoś kto jest nieprzytomny – powiedział.
– Nigdy mi się to nie podobało i nigdy tak nie będę miał, bo kontroluję swoje emocje. Jak widzę, że ktoś jest poza walką, to nie ma sensu go dalej uszkadzać – dodał.
Ziółkowski w kolejnym pojedynku chciałby zmierzyć się z Borysem Mańkowskim, niestety zawodnik jest aktualnie kontuzjowany i na jego powrót do klatki będziemy musieli poczekać prawdopodobnie do grudnia. Do tego czasu Golden Boy być może stoczy pojedynek z kimś innym, jak zaznaczył, nie chce się zamykać na jednego rywala i czekać na niego zbyt długo.