
Marian Ziółkowski odniósł się do zakończenia walki z Salahdine’em Parnasse’em.
Po wielu latach oczekiwania na starcie z francuskim fenomenem popularny „Golden Boy” wreszcie stanął z nim w szranki. Marian Ziółkowski był przewidziany na galę KSW 106, ale miał się spotkać z innym oponentem. W wyniku kontuzji Marcina Helda przesunięto go do main eventu.
Polak nieźle radził sobie w stójce, ale Parnasse rozkręcał się z minuty na minutę. Salahdine trafił Mariana mocnym ciosem na wątrobę w parterze, po czym Ziółkowski skulił się z bólu. Francuz posłał jeszcze kilka uderzeń, a sędzia Łukasz Bosacki przerwał pojedynek. „Golden Boy” natychmiast zwrócił arbitrowi uwagę, iż zastopowanie walki nadeszło za szybko.
Marian Ziółkowski o zakończeniu walki z Parnasse’em
Były mistrz wagi lekkiej KSW udzielił wypowiedzi kanałowi 6PAK TV, gdzie odniósł się do walki, która miała miejsce w Lyonie. Marian Ziółkowski zaznaczył, iż docenia warsztat sędziowski Łukasza Bosackiego… Niemniej, ma pewne „ale”:
– Z perspektywy czasu jak to potem sobie jeszcze na spokojnie obejrzałem, to są podstawy, żeby to przerwać, choć jest tam kilka takich nieścisłości – powiedział „Golden Boy” Marcinowi Wrzoskowi. – Na przykład, sędzia Łukasz Bosacki dobiegając, powiedział „defend yourself”, a ja w ogóle tego nie słyszałem, bo był za daleko. Ale jak już dobiegł, to nie krzyknął ani razu.
– Z mojej perspektywy to wyglądało tak, że kiedy trafił mnie na splot, mocno to odczułem i pomyślałem, że „o kurde, jest niedobrze i muszę to przetrwać”. Jak zaczął bić mnie na gardę, to niektóre ciosy przechodziły – kontynuował Ziółkowski. – Jeden wszedł czysto, drugi przez ręce, to miałem w głowie: „dobra, niech bije”. Przede wszystkim koncentrowałem się na tym, że tutaj [na dole] odczułem.
– Pomyślałem sobie, że dobra, niech bije, przetrwam i dojdę do siebie. W momencie, kiedy zaczynałem coraz lepiej się czuć, Parnasse w tym czasie mnie dobijał, to wjechał Łukasz Bosacki. I pamiętam moją myśl, jak wjechał. Pomyślałem sobie: „co ty tutaj robisz?”. Pamiętam, że jak wszedł, to pierwsze zdanie do niego, to było: „nie no, za szybko…” – dodał Marian.
Ziółkowski ponowił też swoje stanowisko o ilości ciosów „Salaha”, które go trafiły. Zaznaczył, że był w pełni przytomny, przez co też uważa, że skończenie nadeszło całkowicie za szybko:
– Jeśli chodzi o przytomność, to wszystko było ok. Te ciosy przechodziły. Jeden tam wszedł czysto, drugi przez rękę, trzeci, czwarty przez gardę. W ogóle nie byłem zamroczony. Nic z tych rzeczy. Ten cios na tułów mnie po prostu odetkał. Jak Łukasz wszedł, to powiedziałem „nie no, Łukasz, za szybko”. To było moje pierwsze zdanie, które do niego powiedziałem. Z mojej perspektywy więc totalnie za szybko.
Obecnie Marian Ziółkowski okupuje 4. pozycję w rankingu wagi lekkiej. We wspomnianym wywiadzie dodał też, że liczy, iż kilka zwycięstw doprowadzi go do rewanżu z Parnasse’em. „Golden Boy” do akcji chciałby wrócić już we wrześniu, a jego plany na ten rok zakładają dwa pojedynki.