W długiej rozmowie z kanałem Fansportu TV Szymon Kołecki wypowiedział się na temat zawirowań w przygotowaniach Mariusza Pudzianowskiego do ostatniej walki.
O tej sprawie mówiło się niemal tak dużo, jak o samej walce. Trenerzy klubu WCA, Anzor Azhiev i Arbi Shamaev, nie chcieli przykładać ręki do ewentualnego zwycięstwa Pudziana nad Mamedem Khalidovem, o czym zresztą informowali swojego zawodnika z dużym wyprzedzeniem. Praktycznie do samej gali nie było wiadomo, gdzie i z kim będzie przygotowywać się Pudzianowski.
Zdaniem Szymona Kołeckiego winę ponosi sam były strongman. Jak powiedział medalista igrzysk olimpijskich w wywiadzie dla Fansportu TV, Mariusz na pewno znalazłby odpowiedni klub na zastępstwo.
– Każdy zawirowania w okresie przygotowawczym, jeżeli chodzi o trenerów, kluby, ma zawsze na własne życzenie. Są kluby w Polsce, do których Mariusz Pudzianowski mógłby zapukać i powiedzieć: „proszę państwa, czy moglibyście mnie przygotować do tej walki? Mamy 10 tygodni.” I żaden klub by go nie wygonił. Tylko w każdym klubie są określone warunki. Tyle i tyle treningów, tyle i tyle płaszczyzn, tyle i tyle to kosztuje, tyle i tyle czasu musisz na to poświęcić i my bierzemy wtedy za to odpowiedzialność. A nie można trenować sobie, o 5:30 potruchtać, żeby później cały dzień pracować, potem żeby se pójść na siłownię…
– Najlepiej jeszcze żeby koszty tego przygotowania nie były za duże, a później ja mam brać odpowiedzialność za przygotowanie tego zawodnika. Przypuszczam, że dlatego nikt nie chciał się podjąć. Po pierwsze nie kalkulowało się to finansowo, a po drugie przygotować zawodnika, który nie chce wykonać całego planu przygotowań… to też brać odpowiedzialność za coś takiego to mało kto chce.
Kołecki dodał też, że nie zna osób, które znalazły się w narożniku Pudziana. Widział jednak, że nie był odpowiednio przygotowany, co też poskutkowało taki ma nie innym wynikiem i tym, że Mamed Khalidov pokazał wszystkie braki byłego strongamana.