Paweł Tyburski zabrał głos na temat stawek w świecie freak fightów. „Tybori” przyznał, że się one zmieniły, ale liczy, że w niedalekiej przyszłości uda mu się uszczknąć większy kawałek tortu.
W świecie freak fightów doszło w ubiegłym roku do wielu zmian. Jeszcze w sierpniu FAME zagościło na Stadionie Narodowym, ale prawdopodobnie było to jedyna tego typu wydarzenie. Wkrótce Minister Sportu i Turystyki zapowiedział, że będzie dążył do tego, by taka sytuacja więcej miejsca w przyszłości. Niedługo później coraz głośniej huczeć w mediach zaczęło na temat przejęcia Clout MMA przez największą freakową organizację.
To też z czasem okazało się prawdą. To odbiło się też na zawodnikach, gdyż wprowadzono nowy sposób rozliczania. Gaże podstawowe miały być niższe, a wypłaty miały wzrastać wraz ze sprzedażą PPV. Przyklaskiwał temu między innymi Mirosław Okniński.
Tyburski o stawkach w FAME
Innego zdania naturalnie są sami zainteresowani. Paweł Tyburski, który wróci do akcji na gali Fame 24: Underground, przyznał w wywiadzie dla Fansportu TV, że faktycznie stawki poszły w dół. Na szczęście jednak nie jest aż tak drastycznie – przynajmniej w jego przypadku.
„Tybori” przyznał Michałowi Tuszyńskiemu, że w niedalekiej przyszłości ma zamiar toczyć pojedynki z zawodnikami, którzy stanowić będą większe wyzwanie. A większe wyzwanie równa się mocniejsze przygotowania i większa katorga do walki, za co Tyburski chciałby zostać dobrze nagrodzony:
– Jakby było „tak bardzo źle”, to by mnie tu nie było. Jest… ok. Jest OK. Za mniejsze pieniądze bym nie zawalczył, na pewno nie z takim zawodnikiem, ale liczę na to, że te stawki będą wyższe jeszcze. Bo przeciwnicy moi, których w niedalekiej przyszłości będą, to będą to duże wyzwania. Mam nadzieję, że stawka będzie lepsza za tych przeciwników, ale muszę to udowodnić teraz w turnieju, dać przede wszystkim dobrą walkę z Marcinem… No, jeżeli pokonam gościa z KSW, to chyba będzie mi się należeć.