Za nami kolejne show od największej federacji MMA, UFC Vegas 38. W walce wieczoru, w której zobaczyliśmy pojedynek brazylijsko-brazylijski lepszy okazał się starszy z zawodników, Thiago Santos! O wyniku zdecydowali jednak sędziowie, którzy ogłosili jednogłośnie wygraną Marrety!
Ostatnia walka w kontrakcie
Po odczytaniu werdyktu sędziowskiego przez Bruce’a Buffera: wszyscy sędziowie punktowali 48-47, jednogłośną decyzją zwycięża Thiago Santos, Brazylijczyk nie krył emocji. 37-letni fighter skakał z radości, bo jak sam przyznał wiele sił, nerwów i przede wszystkim zdrowia kosztowało go, by ponownie znaleźć w oktagonie i zakończyć pojedynek z ręką w górze.
– Wiele osób płacze w tym momencie. Wiedzą, przez co przeszedłem. Każdego kolejnego dnia walczyłem, by znaleźć się w tym miejscu. Ale nie będę się zatrzymywał! Pamiętajcie, by wierzyć w swoje marzenia.
Thiago Santos przyznał, że przeciwnik nie był łatwy do ogrania. Marreta musiał się postarać, aby zbliżyć się do Johnny’ego Walkera i w piątej rundzie faktycznie trafił go porządnie parę razy. Przygotowania do walki z takim rywalem nie należały do najłtawiejszych.
– Stary, ciężko było ćwiczyć pod niego, jest nieprzewidywalny. Do tego na dwa tygodnie przed galą mój sparingpartner rozciął mi policzek łokciem… Chciałem znokautować Johnny’ego, ale nie jest to łatwe zadanie. Ciężko do niego podejść, jest duży, ale bardzo szybki, co czyni go niebezpiecznym.
Brazylijczyk kończąc swoją wypowiedź skierował kilka słów do Dany White’a zwracając uwagę na fakt, iż była to ostatnia walka w obecnym kontrakcie Marrety!
– Hej, Dana i Mike. Czas podpisać nowy kontrakt! Dajcie mi papier i… troszkę więcej pieniędzy poproszę.
Wygraną nad Johnny’m Walkerem Thiago Santos zadedykował swojej żonie, a zarazem fighterce UFC, Yanie Kunitskayei, a także swojej nienarodzonej jeszcze córce.
Jednogłośne zwycięstwa bez rywala
Walka Santos vs. Walker miała zachwycić, jednakże efekt był zupełnie odwrotny. Znany ze swojego ekwilibristycznego stylu młodszy z Brazylijczyków praktycznie kompletnie nie istniał na przestrzeni pięciu rund. O ile w początkowej fazie celnie, skutecznie i mocno obijał nogę byłego pretendenta do tytułu mistrzowskiego, o tyle z każdą kolejną odsłoną było coraz gorzej.
Marreta słuchał porad swojego narożnika i gdy Johnny Walker tonował swoje i tak rzadkie ataki, Thiago Santos ruszał agresywnie przejmując inicjatywę. Fighter, który swego czasu pokonał Jana Błachowicza (czym zapewnił sobie walkę z Jonem Jonesem) nie bał się skrócenia dystansu i grożenia młodszemu rodakowi wysokimi kopnięciami, czy też obrotówkami. Choć zadanie nie było utrudnione, trzeba przyznać, że Marreta wygrał, bo był dużo bardziej aktywnym zawodnikiem.
Źródło: UFC YouTube