Szef KSW szczerze o freak fightach: „Nie miałbym nic do tego, gdyby…”

Martin Lewandowski ponownie klarownie zaznaczył swój stosunek do organizacji FAME. Jego zdaniem KSW i największy twór świata freak fightów działają w zupełnie innym zakresie.

Od kilku ładnych lat oglądamy niemałą rewolucję w polskich sportach walki. Od pierwszej gali FAME minęło już sporo czasu i choć wielu zakładało, że format „już zaraz” się wypali, to w przyszłym miesiącu będziemy świadkami 25. wydarzenia.

Z czasem powstawały kolejne podobne organizacje: Prime Show MMA, Clout MMA, High League… Każda skupiała grono influencerów, którzy przyciągali swoją widownię do zakupu PPV i zainteresowania sportami walki. Choć same pojedynki grają rolę drugorzędną, bo przede wszystkim liczy się zainteresowanie otoczką w postaci konferencji i programów promujących kolejne eventy.

Szef KSW: „FAME nie jest dla nas konkurencją”

Swoich sił w świecie freak fightów spróbowało też wielu sportowców. Od dawna znakomicie się w nim odnajdują się znani z KSW Marcin Wrzosek, czy Norman Parke. Krótkie epizody zaliczyli też Damian Janikowski, czy Artur Szpilka.

Freak fighty mają wielu przeciwników, a jednym z nich jest Martin Lewandowski. Sternik KSW w wywiadzie dla Biznes Klasa ponownie podkreślił, że nie traktuje FAME jako konkurencji. Przyznał, że irytuje go tylko jedna kwestia:

Nie miałbym nic do tego, gdyby nie przywłaszczyli sobie nazwy MMA. To nie jest MMA. To, co tam się dzieje, to jest rozrywka – powiedział Lewandowski. – Ja się złoszczę za bezpodstawne przywłaszczenie dyscypliny.

Nie patrzę w tych kategoriach, bo równie dobrze InPost mógłbym traktować, że jest dla mnie biznesowym zagrożeniem. Biznesowo nie zagrażają. Do innej grupy docelowej uderzamy. Tam są ludzie niepełnoletni, pewnie się znajdą pełnoletni, ale to jest inna grupa – kontynuował i zwrócił uwagę, że publiczność z czasem zmienia swe upodobania. – Z czasem tamta grupa dorasta, ile razy można się śmiać z klauna, z tego samego żartu, z tych konferencji.

Prowadzący rozmowę zwrócił uwagę, że FAME mimo wszystko konkurencją jest, wszak byli blisko zakontraktowania jednej z twarzy KSW, Mariusza Pudzianowskiego. Martin Lewandowski skontrował to mówiąc:

No, ale nie udało się. Ani Mameda, ani Mariusza. Niektórzy zawodnicy wpadli omamieni, po jednych walkach powiedzieli, że nie wrócą tam za żadne pieniądze. Byli zawodnicy, którzy szybko się wyleczyli – powiedział ewidentnie nawiązując do wspomnianych Janikowskiego oraz Szpilki.