
Kolejna gala FAME przyniosła następne zarzuty kibiców wobec Piotra Jarosza. Sędzia główny freakowej organizacji odniósł się do zarzutu przedłużania liczenia Michała Materli.
Szef arbitrów FAME MMA to niewątpliwie specjalista w swoim fachu. Każdemu jednak przydarzają się błędy, a naturalnie im wyższe stanowisko się piastuje, tym mocniej są one wytykane. Tak było po Golden Tournament, gdzie mimo tego, że finał miał się odbyć w formule bez limitu czasowego, to jednak zakończył się decyzją techniczną.
O ile Denis Labryga wówczas pokonał „Don Diego” przez, de facto, kopnięcie w krocze, o tyle Michał Materla czysto znokautował Dawida Załęckiego. Szybko jednak podniesiony został alarm o kolejnym błędzie Piotra Jarosza. Uwagę na to zwrócił też sam Mateusz Kubiszyn:
– Szpileczka w stronę najlepszego „drukarza”, sędziego Jarosza. Czyli jak zawsze, podwójne standardy dla różnych zawodników… Nic więcej nie trzeba dodawać – powiedział z ironicznym uśmiechem na swoim Instagramie.
Sędzia Jarosz tłumaczy liczenie Materli
Wszystko rozchodzi się bowiem o liczenie znokdaunowanego Michała Materli. Legenda KSW runęła po ciosie „Crazy’ego”, ale gdy sędzia Jarosz wykrzyknął „osiem!”, w rzeczywistości upłynęło już dobrych 15 sekund.
Arbiter główny federacji FAME MMA wyjaśnił ewentualne nieścisłości goszcząc poprzez łącza internetowe na Kanale Sportowym:
– To nie jest stricte 10 sekund, które ktoś tam powiedział, że to ma zmieścić się w tych 10 sekundach. To jest liczenie do 10. Na tej odprawie, dzień wcześniej zapisanej, też były pytania o to. Powiedzieliśmy, że zawodnik musi pójść do neutralnego narożnika. Ten, który wykonał ten knockdown, czyli w tym momencie ten pierwszy knockdown na Materii to Załęcki powinien skierować się do neutralnego czy do innego narożnika, aby sędzia mógł kontynuować wyliczanie. Czyli od tej jedynki zawodnik idzie do neutralnego narożnika i dopiero idzie to w dwa, trzy, cztery i tak dalej – do ośmiu – tłumaczył sędzia.
– Jeżeli zawodnik jest przygotowany na osiem, to sędzia sprawdza, czy jest wszystko OK i wznawia walkę. Więc tutaj ten czas gdzieś tam mierzony przez Internautów, czy przez ludzi od początku kontaktu zawodnika z matą, czyli tego nokdaunu do końca, jest troszeczkę przekłamany, bo tam trzeba na pewno odjąć parę sekund, które są zabrane przez to, że Dawid Załęcki nie idzie do neutralnego i sędzia wstrzymuje między jeden a dwa – dodał.
– Wyliczanie przede wszystkim powinno być równe, czyli w takim równym, stałym tempie. Nie ma czegoś takiego, że my „musimy mieć stoper w głowie” i równo z sekundami jechać jeden, dwa, trzy, tylko ma to być równe wyliczanie. Jeżeli zawodnik, który jest w tym neutralnym narożniku się porusza, to sędzia ma nawet prawo przerwać to wyliczanie, cofnąć go do narożnika z powrotem i wyliczać dalej. Więc to jest przepis, który pokazuje, że to nie jest dziesięć sekund – zakończył.