Jon Jones miał rzucić kwotę, którą chce otrzymać za walkę unifikującą tytuły wagi ciężkiej UFC. Jeśli organizacja zgodzi się na jego warunki, wówczas „Bones” nie będzie musiał się martwić o jakąkolwiek przyszłość.
Tymczasowy mistrz wagi ciężkiej UFC, Tom Aspinall, od dawien dawna domaga się pojedynku o pełnoprawny tytuł. Najpierw jednak musiał zaczekać, aż swego dopnie jego szef, Dana White.
Ten bowiem jak mantrę powtarzał, że kolejnym rywalem Jona Jonesa będzie (w połowie emerytowany) Stipe Miocic. Wreszcie w listopadzie doszło do tej konfrontacji, sensacji nie stwierdzono i „Bones” znokautował Miocica w 3. rundzie.
Wiemy, ile Jon Jones chce za walkę z Aspinallem
W wywiadzie udzielonym Joe Roganowi Jon Jones ponownie nie wypowiedział nazwiska podszczypującego go Toma Aspinalla. 31-letni Brytyjczyk z bliska oglądał zwycięstwo „Bonesa”, który wymieniał w gronie potencjalnych rywali Alexa Pereirę… szybko jednak zmienił zdanie.
Już na konferencji prasowej „Bones” przyznał, że w sumie to wyjdzie do Aspinalla, ale UFC będzie musiało się wykosztować. W jednym z ostatnich odcinków swojego podcastu kwotę tę ujawnił komentator organizacji, Joe Rogan:
– Plotka głosi, że chce 30 milionów dolarów. Mam nadzieję, że mu zapłacą – powiedział prowadzący Joe Rogan Experience.
Gdyby Jon Jones faktycznie otrzymał takowe pieniądze, wówczas stałby się liderem w klasyfikacji „największa gaża za walkę”. Według różnych źródeł najwięcej zainkasować miał dotychczas Brock Lesnar, który za starcie z Markiem Huntem otrzymał… ponad 3 razy mniej, niż chce „Bones”, bo zaledwie 8 milionów dolarów.