Arkadiusz Tańcula po wczorajszym programie promującym Prime Show MMA 11 wyjaśnił, jak doszło do jego mocno nietypowych i niesportowych, przygotowań do walki.
Freak fighter udowodnił na antenie programu Zadyma, że nie żartował ze spożywaniem napojów wyskokowych przed pojedynkiem z Pawłem Jóźwiakiem. Leciwy były prezes FEN, przynajmniej na papierze, nie ma najmniejszych szans z Arkadiuszem Tańculą.
Ich pojedynek możecie obstawić u bukmachera FORTUNA. Jeśli nie posiadacie jeszcze konta, możecie odebrać zakład bez ryzyka do 100 zł. Oprócz tego każdy nowy użytkownik za rejestrację i depozyt otrzyma dodatkowo darmowe 30 zł.
Tańcula: „Jak przegram z Jóźwiakiem, to co się stanie?”
Po programie, napędzany „procentami” zafundowanymi przez Jóźwiaka, Tańcula porozmawiał z Kacprem Mim z kanału FANSPORTU TV. Poruszony przede wszystkim został temat żartu, który freak fighter wykręcił rywalowi.
Nie zabrakło też pytania o powód, przez który Tańcula trenuje przede wszystkim staropolską sztukę „wódzitsu” w klubach, aniżeli MMA na macie:
– Jestem pijany, więc teraz powiem prawdę – zaczął Arek, który przeszedł do metafory. – Jak dostajesz grę. „Easy mode” i ją przechodzisz w 15 sekund. To ja mówię: „Dobra. Utrudnijmy sobie to”. To są freak fighty. Co się stanie, jak przegram z Jóźwiakiem…?
– Gadam sobie z moim menedżerem, PR-owcem. Mówię mu: „Słuchaj, co się stanie, jak przegram z Jóźwiakiem?”. Mówi: „No jak, co się stanie. Odezwą się pewnie … typu „Ciot” [Adrian Cios] i będziesz miał więcej rywali”. Mówię: „OK. A co mogę zrobić, żeby przegrać z Jóźwiakiem?”. On: „No co? Imprezuj”. Mówię: „Dobra, OK”. Ja nie chcę [z nim przegrać], ja sobie to utrudniam. Ale jak przegram, to co się stanie?