Francis Ngannou stoczy kolejny wielki pojedynek, za który zgarnie duże pieniądze. Były mistrz UFC pokazuje, że świetnie sobie radzi po rozstaniu z amerykańskim gigantem.
Zawodnik postanowił odejść z największej organizacji MMA na świecie między innymi ze względu na to, że chciał zarabiać dużo lepsze pieniądze. Spore grono kibiców, a także środowiska sportowego uważało, iż sporo straci na zakończeniu współpracy z UFC. Ten jednak pokazuje, że jest inaczej.
Ngannou dołączył do PFL nie tylko jako fighter, ale również przyznano mu stanowisko prezesa w afrykańskim wydziale organizacji. Ponadto otworzył sobie furtkę do starć bokserskich, których nie mógłby toczyć będąc zawodnikiem UFC.
Najpierw zmierzył się z Tysonem Furym i skazywany na porażkę zaskoczył niemal wszystkich. Posłał na deski „Króla Cyganów” oraz stoczył bardzo wyrównany pojedynek. Zdaniem wielu osób zwyciężył to starcie, jednak po decyzji, która wywołała sporo kontrowersji, w górę powędrowała ręka mistrza świata.
Według doniesień za tamten występ Ngannou zgarnął ponad 10 mln dolarów. Jak sam potwierdził, za jedną walkę dostał więcej, niż udało mu się zarobić przez całe życie. Kameruńczyknie zwalnia tempa i kwota za kolejne starcie będzie znacznie wyższa.
Na początku marca Francis wraca do ringu, żeby zmierzyć się z Anthonym Joshuą. Jego agent potwierdził już, że za walkę z byłym mistrzem świata zarobi kolejną 8-cyfrową gażę. Według magazynu Forbes będzie to 20 milionów dolarów oraz wpływy ze sprzedaży PPV.