Zjawisko, które potrafi rozbawić, ale też wkurzyć. Może sprawić, że zaczniemy patrzeć na zawodnika przychylniej, ale może też zniszczyć jego obraz w naszych oczach. Wszystko to jednak się łączy – bo trash talk wzbudza emocje. A niektórzy emocje te budują lepiej.
Stockton 209
Każde miasto ma jakiś stary budynek. Mają one to do siebie, że mimo mijających lat i powstających obok nowych galerii i bloków nadal się utrzymują świecąc przykładem dawnych lat. Jakby chciały pokazać, kto był tu pierwszy.
– Je***ać to. Conor McGregor, korzystasz z mojej roboty, skur***elu! Skopię ci d**pę! Wiesz, kto ci załatwi wypłatę, prawdziwą wypłatę: ja. Nie te błazny, co już na konferencji sikają w majtki. Chcesz prawdziwego gó***na? Czekam.
Szczerość i wytrwałość to coś, czego młodszemu ze stocktońskich braci odmówić nie można. Bodaj największy wpływ na to, a jakże, miało miasto z numerem kierunkowym 209. Nie tylko mentalność wojownika, lecz także tryb przetrwania. Zabij lub zostań zabity.
– Chłopaki nawet nie zachowują się jakbyśmy mieli się bić. Ja nie udaję, pozdrawiam ich środkowym palcem, mówię „PIER***OL SIĘ”. To im szybko przypomina, czemu się spotkaliśmy.
Prawdziwy gangster
Już przy wpisie o Nicku wspomniałem sąsiedztwo w jakim bracia Diaz dorastali i się wychowywali. Nate nie przepada za opowiadaniem o tym, co się działo. Nie byliśmy w centrum wszystkich burd, ale wiedzieliśmy co się dzieje, mówił w wywiadzie dla ESPN.
Nie bał się wyzwań od najmłodszych lat. Gdy do Nicka przychodzili znajomi i proponowali mały sparing, pierwszą odpowiedzią było: najpierw musisz sprawić, że mój brat będzie klepał.
– Wiedziałem, że „niebieskie pasy” mogą pokonać każdego na świecie. Mówiłem: stary, mogę udusić WSZYSTKICH. (…) Byłem chudym 15-latkiem, Nick budził mnie i mówił „zajmij się tym gościem, szybko”. Każdy klepał. A jeśli znalazł się taki, co mnie pokonał mówiłem „ok, czas na boks”.
Nie było różnicy, kto zostanie rywalem. Jedno tylko było jasne – nigdy nie doszło i nie dojdzie do walki Diaz vs. Diaz. Bracia są swoim największym wsparciem i zawsze stanął za sobą murem. Tak też traktują swoich ludzi, jak Jake’a Shieldsa.
Dla wszystkich, którzy nie wiedzą o co chodzi: wspomniany Shields w 2010 r. obronił tytuł mistrza wagi średniej Strikeforce w pojedynku z Danem Hendersonem. Do klatki wparował Jason 'Mayhem’ Miller, domagając się rewanżowego starcia z mistrzem. Po chwili został zaatakowany przez Nicka Diaza i resztę ekipy, co doprowadziło do jednej z największych burd w klatce.
Nie szuka przyjaciół na siłę
Lyoto Machida i Anderson Silva to zawodnicy, którzy są uosobieniem szacunku do rywala. Kłaniają się, bo wiedzą, że stoisz kilka metrów przed nimi dzięki poświęceniu czasu i zdrowia, zaangażowaniu, wyrzeczeniom jakich musiałeś się podjąć, aby ściąć wagę. Nate Diaz również zasłynął pewnym pozdrowieniem. Środkowym palcem.
– Serio, jedyne moje zetknięcie z Nate’m było na otwartym treningu jeszcze przed naszą walką. Podszedłem, rzuciłem „hej stary, jak leci?” i wyciągnąłem rękę po uścisk. Odepchnął ją, nazwał mnie je***anym ch***jem i się ulotnił. (Donald Cerrone dla mmamania.com)
Kowboj walkę na UFC 141 przegrał. Sam przyznał w podcaście Joe Rogana, że był zbyt zaangażowany emocjonalnie w ten pojedynek. Incydent z treningu to jedna sprawa, Nate potrafił strącić kowbojski kapelusz z głowy rywala na face-offie. Co zrobił Cerrone po słowach touch gloves sędziego? Pozdrowił rywala w jego stylu, środkowym palcem. Jak odwdzięczył się Stocktończyk? Odesłał pozdrowienia obiema rękami przed 3. rundą.
To nie był pierwszy raz, gdy okazał długość swoich palców w oktagonie. Któż nie zna sceny z walki z Kurtem Pellegrino? Rywal w gumowej gardzie, a Diaz napina mięśnie do kamery, a następnie wysyła pozdrowienia w świat… Klasyka.
Diaz vs. McGregor
Mimo, że Nick nazwał się „oryginalnym McGregorem”, to drogi jego brata skrzyżowały się z Irlandczykiem. Najpierw wspominane wcześniej wyzwanie w klatce, a następnie splot wydarzeń: Rafael Dos Anjos złamał stopę na 11 dni przed galą, a nie opłacało się odwoływać całego eventu. Do tańca wyszedł niesforny Kalifornijczyk, który był skazywany na porażkę. Odzwierciedleniem „wiary” w Nate’a była obietnica komentatora UFC, Jona Anika: jeśli wygra, wytatuuję sobie 209 na jego cześć.
Fani otrzymali to, na co liczyli. Wyzwiska na konferencji, docinki między dżentelmenami, w których ciężko wybrać faworyta. Conor w tamtym momencie nazywany był mistrzem psychologicznych zagrywek, zasiewał ziarno niepewności w głowach rywali, przez co ci przegrywali zanim weszli do klatki.
– Znokautowałeś kilku karłów i myślisz, że z Ciebie wielki kozak. Ja jestem pierd***lonym królem, całe życie walczę z dorosłymi facetami.
Diaz dał się w wciągnąć w grę Irlandczyka. Runda przed walką na PPV odbyła się bitwa na słowa. Tu faworyta nie było. Ale to Nate zakończył starcie z ręką w górze, tatuażem zaserwowanym Jonowi Anikowi i kolejnym klasykiem powiedzianym tuż po walce:
– Ja tam nie jestem zaskoczony skur***iele!
* * *
Bracia Diaz to bodaj najbardziej znane rodzeństwo w światowym MMA. Żaden z nich nie był posiadaczem pasa mistrzowskiego w UFC. Szokowali, irytowali (jeśli nie fanów, to Danę White’a na pewno), ale jak wychodzili do oktagonu to każdy kierował tam swój wzrok, a na arenach niosło się gromkie „Di-az, Di-az!”.
Do największej organizacji na świecie trzeba mieć jeden zarzut. Mieli jedyną, niepowtarzalną okazję w 2017 roku – UFC 209. Event odbył się w Paradise w stanie Nevada, a walką wieczoru było starcie Woodley vs. Thompson. Ale powinno być inaczej. Miejsce: Stockton, California. W walce i drugiej walce wieczoru po jednym z braci Diaz.
I wtedy nie musiałoby być w karcie nazwiska McGregor.
Źródła: UFC YouTube, ESPN, mmamania.com