Dariusz Michalczewski przy okazji ostatniego wywiadu opowiedział historię o odwołanym pojedynku, na którym zarobił ogromne pieniądze.
„Tiger” to jeden z najlepszych polskich pięściarzy w historii. W ciągu kariery wygrał 48 z 50 zawodowych walk i sięgnął po tytuły mistrza świata WBO, WBA i IBF w kategorii półciężkiej oraz WBO w kategorii junior ciężkiej. Za swoje starcia zgarniał wysokie gaże, jednak zdarzyło się również, że dostał wypłatę bez wchodzenia do ringu.
W rozmowie z Mateuszem Borkiem w Kanale Sportowym opowiedział o najłatwiejszym interesie w życiu, kiedy to został wynagrodzony za same przygotowania, gdyż ostatecznie walka się nie odbyła:
– Graciano Rocchigiani namówił mnie na walkę w 2007 roku. Poinformowałem ludzi odpowiedzialnych za organizację walki, że za każdy miesiąc przygotowań chcę mieć 200 tysięcy. Za walkę miałem dostać dwie bańki, to miało zostać rozliczone razem. Graciano się cieszył, zaczął trenować, ale ci faceci po wypłaceniu mi czwartej transzy zniknęli. Pytam „Co jest grane?”, a Graciano na to: „A no bo oni nie chcą”.
Michalczewski po wszystkim ponownie potwierdził, że dostał pieniądze bez walki, chociaż jego rywal nie zarobił ani grosza – Kiedy spotkałem się z Graciano chwilę przed jego śmiercią i powiedziałem, że zarobiłem 800 tysięcy euro, on tylko odpowiedział: „A ja nic nie dostałem”. I wszyscy zaczęli się śmiać.